Antena wahadłowca nie działała już od pierwszych chwil po starcie, przeszkodziła astronautom w przekazaniu na Ziemię obrazów skrzydeł i nosa promu kosmicznego. Eksperci nie wykluczają, że nie będzie działała podczas całego trzynastodniowego lotu.
Niespodziewane trudności przedłużyły planowaną na 5 godzin inspekcję stanu wahadłowca zaledwie o 20 minut. – O rany, udało nam się wykonać to zadanie – powiedział Richard Jones, dyrektor lotu Discovery. Podczas inspekcji za pomocą 30-metrowego ramienia wyposażonego w laser astronauci odkryli niewielkie przebarwienia na prawym skrzydle maszyny. Jones uspokaja jednak, że to nie jest nic niezwykłego. Obrazy powierzchni narażonych na uderzenie pianką muszą być przesłane do bazy jak najszybciej, aby inspektorzy mieli czas na przeanalizowanie zdjęć.
Eksperci podejrzewają, że trzy małe kawałki pianki oderwały się od zbiornika paliwa. Prom będzie także dokładnie sfotografowany ze stacji orbitalnej, kiedy się z nią połączy. – Jestem przekonany, że kiedy otrzymamy te dane, spojrzymy na nie i okaże się, że wszystko jest w porządku – mówi Jones.
[wyimek]4 godziny potrwa przesyłanie obrazów wahadłowca z orbitalnej stacji[/wyimek]
Badanie stanu części kadłuba i skrzydeł NASA wprowadziła po wypadku wahadłowca Columbia w 2003 roku. Wtedy kawałek pianki oderwany z osłony zbiornika paliwa uszkodził powłokę osłaniającą wahadłowiec przed przegrzewaniem podczas powrotu na Ziemię.