Pierwsze informacje o ewakuacji rosyjskich wojsk z Syrii pojawiły się już na początku ofensywy islamistów. Pomiędzy 1 a 3 grudnia z Tartus, jedynej rosyjskiej bazy morskiej na Morzu Śródziemnym, wypłynęły prawie wszystkie okręty wojenne. Rozkaz ucieczki wydał im prawdopodobnie osobiście dowódca całej rosyjskiej floty, admirał Aleksandr Moisiejew, który był w wtedy w Tartus.
Kreml od początku ataku islamistów nie zamierzał bronić sojusznika
Jednocześnie wycofano rosyjskie oddziały przeciwlotnicze z miejscowości Masijafu na zachodzie kraju. Broniły tam dość tajemniczych zakładów przemysłowych, które uporczywie chciał zniszczyć Izrael. Podobno miano tam produkować broń chemiczną lub nienazwane rodzaje nowoczesnej broni.
Ukraiński wywiad wojskowy informował, że mniej więcej w tym samym czasie – po zajęciu Aleppo przez powstańców – rosyjski personel wojskowy i cywilny w Damaszku dostał rozkaz ewakuacji. Ale do wszystkich rosyjskich obywateli w Syrii takie wezwanie skierowano dopiero w piątek. Wydaje się, że od razu na początku ataku islamistów Kreml zorientował się, iż syryjska armia nie da im rady.
Czytaj więcej
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej opublikowało oświadczenie poświęcone sytuacji w Syrii i ucieczce Baszara Asada.
– Z powodu wojny z Ukrainą Moskwa wywoziła (wcześniej z Syrii) wiele jednostek, specjalistów wojskowych, broń pancerną na front. Dlatego Asad faktycznie został z niczym – stwierdził rosyjski niezależny ekspert Rusłan Ajsin.