Aleksander Łukaszenko udał się do rejonu oszmiańskiego (leży tuż przy granicy z Litwą), gdzie odbywają się ćwiczenia białoruskiej armii. Dyktator w poniedziałek osobiście sprawdzał gotowość bojową wojsk. Trzymając na kolanach psa, dopytywał wojskowych o to, jaka odległość dzieli Białoruś od rosyjskiego obwodu królewieckiego poprzez tzw. korytarz suwalski.
– Czy jesteś pewny, że to terytorium jesteś w stanie utrzymać własnymi wojskami? – pytał stojącego przed mapą gen. Aleksandra Naumenkę, który zarządza północno-zachodnim dowództwem operacyjnym białoruskiej armii. – Istnieją dokumenty planowania wojskowego. Wszystkie działania zostały zaplanowane, gotowość bojowa jest sprawdzana, przygotowuje się skład osobowy – raportował generał i przekonywał, że wszystko idzie zgodnie z rozkazami dyktatora. Tego samego dnia Łukaszenko przekonywał, że osobiście „jest przeciwko wojnie”, i zapewniał, że nie zamierza nikogo atakować. Tymczasem wmawiał Białorusinom, że to jakoby sąsiednie państwa NATO „prowokują”. Mówiąc o wzmocnieniu obecności sił sojuszu na wschodniej flance, stwierdził, że w przypadku starcia z udziałem jego i rosyjskiej armii „Amerykanie i Niemcy nie będą bronić Litwy”.