Jesteśmy gotowi do wszystkiego. Wojna trwa już od pół roku i Rosja ciągle lekceważy wartości ludzkie, łamie zasady prowadzenia wojen. Celowo ostrzeliwuje nasze miasta, uderza w obiekty cywilne. Terrorystyczny sposób prowadzenia wojny jest ich taktyką i strategią. Chcą, by ludność cywilna cierpiała. To dlatego codziennie dziesiątki razy na terenie całego kraju wyją syreny. W najbliższych dniach ostrzałów może być więcej, ale nasi obywatele, ratownicy i odpowiednie służby są do tego przygotowani. Rosja dzisiaj znalazła się w ślepym zaułku, wykorzystała swój potencjał do dalszej ofensywy, wykorzystała wszystkie rodzaje broni poza bronią masowego rażenia. Niszczyła nasze miasta i dokonywała masowych mordów. Rosjanie próbują zrobić wszystko, by wywołać w Ukrainie masową panikę i sprowokować presję społeczeństwa ukraińskiego na rząd, by zmusić nas do niewygodnych negocjacji. Dlatego dopuszczają się zamachów terrorystycznych, uderzają w centra handlowe, znęcają się nad jeńcami, m.in. w Ołeniwce (zamordowano tam około 50 ukraińskich jeńców – red.). A dzisiaj grożą uderzeniami rakietowymi w centra dowodzenia i budynki rządowe. Wszystko na nic. To tylko wzmacnia nienawiść do Rosji i motywuje Ukraińców do obrony. Wyzwolimy naszą ziemię. Całe nasze terytorium. I musi do tego dojść jak najszybciej. Razem z sojusznikami, wśród których czołowe miejsce zajmuje Polska.
Łącznie z Krymem? Prezydent Zełenski obiecał na II Forum Krymskim rodakom na okupowanym półwyspie, że Ukraina tam niedługo powróci. To realistyczna obietnica?
Na początku prezydent powołał Platformę Krymską, by przywrócić temat okupowanego Krymu do międzynarodowej agendy, by nie dopuścić do ignorowania tego tematu. Ale też przypomnieć światu o problemach, z którymi borykają się proukraińscy mieszkańcy półwyspu oraz przedstawiciele autochtonów. Chodzi o masowe represje, areszty i porwania. Wówczas dopuszczaliśmy powrót Krymu wyłącznie drogą polityczno-dyplomatyczną. Ukraina nie prowokowała konfliktu i unikała retoryki militarnej. Ale Rosja to kraj o niewielkich zdolnościach intelektualnych, atakuje inne państwa i wyrządza szkody. Zmieniliśmy nasze podejście do tego tematu po tym terrorze, ludobójstwie i niszczeniu naszych miast. Dzisiaj już Ukraina zamierza powrócić na wszystkie okupowane terytoria, łącznie z Krymem. I chce doprowadzić do tego, wykorzystując wszystkie metody, łącznie z wojskowymi. To fundamentalna zmiana naszej strategii w stosunku do okupowanego Krymu.
Czy to prawda, że płynąca z Zachodu pomoc wojskowa maleje?
Prawie wszystkie państwa Europy w sposób istotny przekazują nam sprzęt wojskowy, by zapewnić parytet sił na różnych kierunkach działań bojowych. Pamiętajmy, że linia frontu, przy której trwają intensywne walki, ciągnie się ponad 1300 kilometrów. Zależy nam na zwiększeniu dostaw pewnego rodzaju broni, a przede wszystkim MLRS, ale też skróceniu terminów dostaw. Mimo to rozumiemy, że nasi partnerzy mają kłopoty logistyczne, produkcyjne i biurokratyczne. Rosja też mocno się uaktywniła i zaangażowała swoich lobbystów w Europie, by zakłócić dostawy broni i zmniejszyć nam pomoc finansową. Dzisiaj to kluczowy cel Rosji.
Chcą wydłużyć terminy dostaw, zaburzyć dotychczasowe porozumienia, zmniejszyć tempo dostaw. Rosja wykorzystuje strach części elit politycznych, spekuluje gospodarczymi i energetycznymi problemami, domaga się zmiany oceny tej wojny. Liczą na to, że sabotaż dostaw zachodniej broni uniemożliwi ukraińską kontrofensywę teraz, a zima znacznie uderzy w mieszkańców państw europejskich. W konsekwencji, jak rachuje Moskwa, część europejskich elit politycznych zacznie bardziej radykalnie nalegać na „negocjacje za każdą cenę” i zamrożeniu terytorialnych pretensji Rosji.