Polityka nie zwolniła. Porusza się teraz innym torem. Aktywność rządzących nie ogniskuje się jedynie na administrowaniu państwem i dbaniu o bezpieczeństwo zdrowotne i materialne obywateli. Nawet podczas krótkiego briefingu premiera i ministra zdrowia o epidemii Mateusz Morawiecki nie unikał tromtadracji, twierdząc, że inne państwa zachodu biorą z Polski przykład w walce z koronawirusem oraz uderzając w Unię Europejską, która nam nie pomaga, co nie jest prawdą. Małgorzata Kidawa-Błońska twierdziła, że władze mogą coś ukrywać przed Polakami, a następnie apelowała „do rządu o uruchomienie programu powszechnego dostępu do testów na koronawirusa". Tworzenie teorii spiskowych i piętrzenie niemożliwych wymagań do spełnienia przez władze nie jest odpowiedzialne. Koronawirus stał się nową pałką polityczną. Przez partykularne interesy partyjne marnowana jest szansa na polityczną wspólnotę. A tu niezbędna jest współpraca, a nie wykorzystywanie tragedii dla sukcesów własnych.
Politycy nie skorzystali z prawa do kwarantanny, jak większość społeczeństwa, i kalkulują, jak zyskać na tragedii. Mimo zamknięcia szkół, przedszkoli, sklepów, granic, unikania spotkań publicznych, apelów rządzących do Polaków, żeby zostali w domu, Andrzej Duda nie widzi powodu do zawieszenia kampanii wyborczej i przełożenia majowych wyborów. – Sam od świtu do nocy pracuję, odbywam konsultacje, odbywam spotkania, jeżdżę w różne miejsca, sprawdzam, jak wyglądają przygotowania – mówił prezydent w Polsat News. Pozostali kandydaci na prezydenta ograniczyli swoją aktywność, nie podróżują po kraju i jak jeden mąż apelują o zawieszenie kampanii i przełożenie wyborów. Tylko Andrzej Duda robi kampanię, przykro to przyznać, na koronawirusie. Dlaczego prezydent robi politykę w czasie epidemii?
PiS przed pandemią był w trudnej sytuacji. Słaby start kampanii, niewiele mówiąca konwencja, problemy szefowej kampanii prezydenta, uwikłanie Andrzeja Dudy w ustawę o rekompensacie dla mediów, wewnętrzne tarcia to tylko część problemów władzy przed majową elekcją. Teraz PiS liczy, że społeczeństwo zjednoczy się wokół władzy, a epidemia wzmocni wyborczo Dudę. Jeśli nie ma jeszcze wielkiej tragedii epidemiologicznej, rządzący będą robić wszystko, żeby terminu wyborów nie przesuwać. Nie zmienia się koni w czasie przejścia przez rzekę – tak, wg kalkulacji PiS, o prezydencie pomyśli elektorat w maju, który teraz kreuje się na strażnika zdrowia Polaków.
Koronawirus wytrąca opozycji jakąkolwiek możliwość prowadzenia kampanii. Ludzi teraz nie interesuje polityka. Wszyscy skupiają się na bezpieczeństwie. Ataki na rząd robią z opozycji pieniaczy w czasie próby. A narzędzi sprawczych opozycja w walce z epidemią nie ma. Ma je władza, a jej częścią jest prezydent, który wykorzystuje tragedię politycznie. Jeśli w maju dojdzie do wyborów, Polacy zagłosują emocjami, nie głową. Strach weźmie górę nad rozumem.
Bezpieczeństwo, głupcze! – to powinno być nadrzędne hasło do polityków, zresztą nie tylko ich. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy poczucia wspólnoty, którą politycy próbują odebrać społeczeństwu, dzieląc je w trudnym dziejowo czasie. Wybory powinny się odbyć, kiedy będzie bezpiecznie. Bo co, nawet jeśli komuś uda się coś ugrać na tragedii? Koronawirus minie, ale wstyd zostanie na zawsze.