I właśnie tak Polacy zagrali. Od pierwszej do ostatniej minuty bardzo ambitnie, widać było drużynę, ducha zespołu. Nikt się nie wyróżnił i wszyscy się wyróżnili. Robert Lewandowski wreszcie w ważnym meczu na najwyższym poziomie zrobił to, co do niego należy.
To prawda, że Polacy głównie się bronili, ale robili to bardzo dobrze. Nie tylko imponowali w pojedynkach, ale także jako drużyna, w której konieczne jest asekurowanie kolegi, przewidywanie co może się stać. Nie tylko czekali na kontry, ale starali się stosować atak pozycyjny. A tego w starciu z Hiszpanią trudno się było spodziewać.
Korespondencja z Sewilli: Remis Polski z Hiszpanią i gramy dalej
Ten sposób gry Hiszpanów zaskoczył, wybił im argumenty. To nie nasze zmartwienie, że po epoce Xaviego, Iniesty, Fabregasa, Sergio Ramosa, Fernando Torresa czy Davida Silvy pozostało już tylko wspomnienie. Nie bardzo wiadomo kto może ich zastąpić. Hiszpania miała już przewagę w meczu ze Szwecją, ale nie potrafiła udokumentować jej bramkami.
Z Polakami szło Hiszpanom jeszcze trudniej, bo my nie wybijaliśmy piłki na oślep, zmuszaliśmy ich do błędów, atakowaliśmy już w rejonie linii środkowej, utrudniając zorganizowanie akcji. Stąd tyle niecelnych podań w ich wykonaniu, lub błędów w przyjęciu piłki. Sytuacja, w której Karol Świderski trafił w słupek była efektem błędu Rodri Hernandeza, przyjmującego piłkę tak źle, że odbiła mu się od nogi na dwa metry. Wydawało się, że hiszpański piłkarz nie może tak się zachować.