Premier Donald Tusk poinformował w czwartek, że rząd pilnie zajmie się złożoną w kampanii wyborczej propozycją Rafała Trzaskowskiego, a więc rozpocznie prace nad ograniczeniem świadczenia 800+ dla Ukraińców: pieniądze mają być wypłacane wyłącznie tym migrantom, którzy pracują i płacą w Polsce podatki. W poniedziałek projekt o tej samej treści złożył w Sejmie PiS.
Eksperci są krytyczni: państwo więcej na tym straci, niż zyska. Bartosz Marczuk z Instytutu Sobieskiego, a wcześniej wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, w serwisie X zwraca uwagę m.in. na to, że Ukraińcy są bardzo aktywni na rynku pracy i płacą podatki, a świadczeniem objęte jest ok. 200 tys. ukraińskich dzieci, co kosztuje Polskę ok. 2 mld zł (to niewielka część budżetu programu, który w 2025 roku wynosi mniej więcej 62 mld zł).
Wygląda na to, że rozpoczęła się nie tylko kampania wyborcza, ale wyścig pomiędzy PiS i KO o to, która z partii oscarowo zagra rolę Konfederacji.
Wybory prezydenckie 2025: Boję się igrania z antyukraińskimi nastrojami
800+ dla Ukraińców nie jest realnym problemem: wykreowali go politycy PiS i KO. W tej kampanii prezydenckiej boję się więc wzniecania oraz igrania z antyukraińskimi nastrojami. Bynajmniej nie chodzi o to, żeby udawać, iż nastawienie polskiego społeczeństwa do ukraińskich uchodźców się nie zmieniło. Ani by ignorować ingerujące w wewnętrzną politykę wypowiedzi Wołodymyra Zełenskiego czy rezygnować z podjęcia tematu Wołynia, wręcz przeciwnie: właśnie dla dobra wzajemnych relacji ta sprawa musi być załatwiona. Ale to rzeka, którą polscy politycy wciąż mogą uregulować, bo nikomu nie zależy bardziej na wewnętrznych niepokojach i kryzysie w polsko-ukraińskich stosunkach niż Rosji.