Artur Bartkiewicz: Joe Biden na pożegnanie z Białym Domem zadał cios liberalnej demokracji

Joe Biden w czasie swojej czteroletniej prezydentury wielokrotnie podkreślał, że broni demokracji – zarówno tej światowej, przed zakusami dyktatorów pokroju Władimira Putina, jak i tej w USA, przed zagrożeniem, jakie w jego ocenie stanowi dla niej Donald Trump. Na koniec jednak postanowił zadać demokracji liberalnej silny cios w splot słoneczny.

Publikacja: 20.01.2025 14:50

Dr Anthony Fauci

Dr Anthony Fauci

Foto: PAP/EPA

Joe Biden wiele razy zarzekał się, że nie ułaskawi syna, Huntera Bidena. W końcu ułaskawił. Było to z jednej strony po ludzku zrozumiałe – który ojciec nie chciałby uchronić syna przed więzieniem – ale politycznie bardzo niezręczne, stwarzało bowiem wrażenie, że za pięknymi słowami o ideach i wartościach kryje się rzeczywistość, w której wszyscy są równi, z wyjątkiem tych równiejszych.

A to jest przecież jeden z filarów antyestablishmentowego buntu, który jest wiatrem w żagle dla Donalda Trumpa i innych polityków stawiających się w roli trybunów ludowych. Zobaczcie – mówią – elitom wolno więcej, trzeba, jak mówił Trump w pierwszej kadencji, „osuszyć bagno”.

Jeśli rządzić ma prawo, z wyjątkiem sytuacji, gdy rządzący uznaje, iż prawo nie rządzi, to wtedy okaże się, że broniąc demokracji, stoimy po tej samej stronie barykady z tymi, którzy ją atakują

Ułaskawienia Joe Bidena: Wszyscy są równi, ale niektórzy jednak równiejsi

Jeśli jednak ułaskawienie Huntera Bidena można było próbować tłumaczyć wspomnianymi relacjami ojca z synem, to jak wytłumaczyć dokonane na kilka godzin przed opuszczeniem Białego Domu przez 46. prezydenta USA ułaskawienie „na zapas” dr. Anthony’ego Fauciego, gen. Marka Milleya czy członków komisji Izby Reprezentantów prowadzącej postępowanie ws. ataku zwolenników Trumpa na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku?

Czytaj więcej

Biden pobił rekord Obamy. Kogo ułaskawił odchodzący prezydent USA?

Hunterowi Bidenowi groził wyrok, ale wobec ułaskawionych 20 stycznia nie sformułowano żadnych zarzutów, ba – nie toczy się przeciwko nim żadne postępowanie. To de facto nie jest akt łaski – bo sam Biden podkreśla, że wydanie go nie znaczy w żadnym wypadku uznania czyjejś winy lub przyznania, że ktoś postąpił wbrew prawu – lecz rodzaj immunitetu wydanego  osobom z kręgu władzy, które przez odchodzącą administrację są uważane za „swoje”. Joe Biden przekonuje, że sam fakt prowadzenia w ich sprawie postępowania lub postawienia im zarzutów mógłby im zaszkodzić, więc on musi coś zrobić. Ale czy te słowa nie są prawdziwe wobec każdego obywatela, któremu stawia się zarzuty? Oskarżenia nie poprawiają niczyjej reputacji, a jednak Biden nie chroni przed tym wszystkich obywateli USA. Czyli znów – wszyscy są równi, ale niektórzy są jednak równiejsi.

Walka w obronie demokracji: Po której strony barykady jesteśmy?

Przewagą demokracji liberalnej nad autokracjami mają być zasady, jakimi się kieruje – naczelne miejsce zajmuje tu zasada równości wobec prawa. Alternatywą dla niej jest arbitralność systemów autokratycznych, w których reguły w ręku rządzącego są elastyczne jak plastelina. Co nam jednak zostanie z tej równości, gdy przywódca wolnego świata postanawia wykorzystać posiadaną przez siebie prerogatywę tak, by wcielić się nie tylko w dobrego króla, darującego winy podanym, ale również w sąd i prokuratora w sprawie osób ze swojego otoczenia, by postawić je w uprzywilejowanej pozycji wobec wszystkich innych tylko dlatego, że należą do jego drużyny?

Nie wątpię, że Joe Biden miał dobre intencje. Jestem przekonany, że dr Anthony Fauci czy gen. Mark Milley nie zrobili niczego złego. Ale w państwie prawa, co do zasady, ostatecznie – jeśli zajdzie taka potrzeba i pojawią się wątpliwości – powinien o tym decydować sąd. Bo jeśli rządzić ma prawo, z wyjątkiem sytuacji, gdy rządzący uznaje, iż prawo nie rządzi, to wtedy okaże się, że broniąc demokracji, stoimy po tej samej stronie barykady z tymi, którzy ją atakują.  

Joe Biden wiele razy zarzekał się, że nie ułaskawi syna, Huntera Bidena. W końcu ułaskawił. Było to z jednej strony po ludzku zrozumiałe – który ojciec nie chciałby uchronić syna przed więzieniem – ale politycznie bardzo niezręczne, stwarzało bowiem wrażenie, że za pięknymi słowami o ideach i wartościach kryje się rzeczywistość, w której wszyscy są równi, z wyjątkiem tych równiejszych.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Donald Trump wygasza Zachód. Nie tylko chce rozbić Unię Europejską
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Komentarze
Bogusław Chrabota: Donald Trump nie chce klęski Zachodu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trump, Musk, Hegseth. Kontrrewolucja kulturowa w cieniu inauguracji prezydenta USA
Komentarze
Kto kogo zaorze – Grzegorz Braun Sławomira Mentzena czy Krzysztof Stanowski obu?
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po zmianie rządów polityka wcale nie opuściła szkolnych murów
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego