Joe Biden wiele razy zarzekał się, że nie ułaskawi syna, Huntera Bidena. W końcu ułaskawił. Było to z jednej strony po ludzku zrozumiałe – który ojciec nie chciałby uchronić syna przed więzieniem – ale politycznie bardzo niezręczne, stwarzało bowiem wrażenie, że za pięknymi słowami o ideach i wartościach kryje się rzeczywistość, w której wszyscy są równi, z wyjątkiem tych równiejszych.
A to jest przecież jeden z filarów antyestablishmentowego buntu, który jest wiatrem w żagle dla Donalda Trumpa i innych polityków stawiających się w roli trybunów ludowych. Zobaczcie – mówią – elitom wolno więcej, trzeba, jak mówił Trump w pierwszej kadencji, „osuszyć bagno”.
Jeśli rządzić ma prawo, z wyjątkiem sytuacji, gdy rządzący uznaje, iż prawo nie rządzi, to wtedy okaże się, że broniąc demokracji, stoimy po tej samej stronie barykady z tymi, którzy ją atakują
Ułaskawienia Joe Bidena: Wszyscy są równi, ale niektórzy jednak równiejsi
Jeśli jednak ułaskawienie Huntera Bidena można było próbować tłumaczyć wspomnianymi relacjami ojca z synem, to jak wytłumaczyć dokonane na kilka godzin przed opuszczeniem Białego Domu przez 46. prezydenta USA ułaskawienie „na zapas” dr. Anthony’ego Fauciego, gen. Marka Milleya czy członków komisji Izby Reprezentantów prowadzącej postępowanie ws. ataku zwolenników Trumpa na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku?
Czytaj więcej
Żaden prezydent w jednym dniu nie obdarzył aktem łaski tak wielu osób jak Biden w ubiegłym tygodniu, gdy zmniejszył wyroki 1500 Amerykanom. Poprzedni rekord należał do Baracka Obamy, który tuż przed końcem swojej kadencji zmniejszył wyroki 330 osobom w jednym dniu.