W każdym razie Niemcy nie zamierzają czekać do przejęcia władzy przez Bidena 20 stycznia. Zabierają się teraz do budowy ostatniego fragmentu gazociągu Nord Stream 2. Działają zgodnie z często stosowaną zasadą: co się stało, to się nie odstanie. Nord Stream 2 stanie się faktem, to po co o nim mówić, jest tyle pozytywnych celów, które możemy razem realizować. Tę zasadę łatwiej stosować wobec słabszych, ale wobec najpotężniejszej gospodarki świata?
Biden jest przeciwnikiem rurociągu z rosyjskim gazem. I zwolennikiem nakładania sankcji na firmy i osoby uczestniczące w projekcie. Sankcje popierane są zarówno przez jego obóz, jak i Partię Republikańską. Dlaczego Amerykanie są mu przeciwni? Jest to wyjaśnione we wstępie do jednej z ustaw: władze Rosji poprzez państwowe koncerny wykorzystują surowce energetyczne jako narzędzie nacisku politycznego i wymuszania, a rurociągi służą celom polityki zagranicznej, a nie gospodarczej.
Dlaczego Biden miałby się przyłączyć do niemieckiego chóru podśpiewującego: nie mówmy już o tej niezręcznej rurze z Rosji. Nie będzie się przecież kierował tym, że przytłaczająca większość Niemców jest zachwycona jego zwycięstwem nad Trumpem, ale raczej przemyślaną strategią swojego kraju. Berlin to wie, a mimo to decyduje się na konfrontację. Czyżby ci, którzy uważali, iż drogi Ameryki i Niemiec rozjadą się niezależnie od tego, czy Trump pozostanie u władzy, mieli rację? Wbrew temu, co się może dzisiaj wydawać, stosunki między dwoma najważniejszymi krajami Zachodu przez dwie kadencje Baracka Obamy, którego ideowym następcą jest Biden, wcale nie były wspaniałe. Nie tylko dlatego, że Obama wydał zgodę na podsłuchiwanie kanclerz Merkel.
Pewnym pocieszeniem jest to, że po Trumpie atmosfera polityczna może się tylko polepszyć. Zapowiada się współpraca w zakresie bezpieczeństwa w NATO, co szczególnie ważne dla krajów leżących w pobliżu Rosji. Za takim tradycyjnym sojuszem transatlantyckim opowiada się CDU, dzisiaj główna siła rządu w Berlinie. Jednak niemiecka lewica, z SPD na czele, ma inne podejście, prorosyjskie do bólu. Jeżeli lewica przejmie władzę, co nie jest wykluczone już za rok, obok konfliktu dotyczącego bezpieczeństwa energetycznego odrodzi się i ten związany z bezpieczeństwem militarnym.
Niemcy już teraz nie pomagają Bidenowi, choć wyrażają dla niego uwielbienie. Może być gorzej, bo potencjalnych punktów spornych jest w kluczowych dla świata kwestiach więcej. Obym był złym prorokiem.