„My jako polityka pieniężna mamy stabilizować gospodarkę, dążyć do celu inflacyjnego w średnim okresie, stopniowo, krok po kroku, a nie łubu-dubu, łapu-capu, młotkiem w głowę” – tak barwnie bronił w środę prezes NBP Adam Glapiński swojego dość gołębiego podejścia do walki z nadmierną inflacją. Od miesięcy powtarza jak mantrę, że bardziej zdecydowane podwyżki stóp procentowych, zmierzające do szybszego hamowania inflacji, grozą wybuchem bezrobocia, tak jak z górą 20 lat temu.
Brak rąk do pracy to także brak bezrobocia
Wygodna to wymówka, ale nieprawdziwa. Sytuacja demograficzna Polski sprawia, że mamy problem wręcz odwrotny – z brakiem rąk do pracy. I to nie tylko sezonowej, przy truskawkach, ale także stałej. Na rynek pracy rok po roku wchodzą coraz mniej liczne roczniki niżu demograficznego, podczas gdy dzięki obniżce wieku emerytalnego przez PiS w stan spoczynku odchodzą tłumy wyżu z lat 50.
Czytaj więcej
Nie ma powodów, aby wątpić w to, że inflacja będzie nadal zmierzała w kierunku celu NBP. Jesienią będzie można rozmawiać o stopniowym łagodzeniu polityki pieniężnej - powiedział na środowej konferencji prasowej prezes banku centralnego Adam Glapiński.
Najnowsze dane z rynku pracy nie pokazują większego tąpnięcia, liczba ofert w urzędach pracy wręcz wzrosła. A jeśli nawet zdarzają się zwolnienia, to raczej odosobnione. I wszystko mimo, że gospodarka rozwija się wolniej, w wyniku łagodnego zacieśnienia polityki pieniężnej i spadku realnych dochodów Polaków w efekcie inflacji.