Stare powiedzenie mówi, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. I byłoby rzeczywiście niezwykłym paradoksem, gdyby PiS zapłacił dziś polityczną cenę z głosów swojego najważniejszego elektoratu, jakim są rolnicy, z powodu szczerej chęci pomocy Ukrainie. Tak się jednak składa, że nawet pomagać trzeba umieć z głową. Ale jak się okazuje, to zbyt wysokie wymaganie wobec partii rządzącej.
Bo sama idea, by pomóc blokowanej przez Rosję Ukrainie eksportować zboża w świat przez Polskę, wydaje się szczytna. Jednak od początku kryło się tu ryzyko związane z niekontrolowanym wypływem tych surowców rolnych na polski rynek. Przypomnijmy, że zboże miało trafiać m.in. do krajów Afryki i uratować miliony ludzi przed głodem.
Czytaj więcej
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk (PiS) powiedział, że rolnicy nie zrozumieli jego ubiegłorocznej wypowiedzi, w której apelował, by nie sprzedawali zboża, ponieważ nie będzie ono tanieć i wzywał do zachowania spokoju w związku z napływem zboża z Ukrainy do Polski.
Jednak PiS nie potrafił przypilnować ukraińskiego zboża, które przekraczało granicę Polski. I zamiast jechać dalej, zaczęło trafiać na lokalny rynek. Zadziałały tu zwykłe mechanizmy ekonomiczne: skoro w kraju pojawił się (bo rządzący nie potrafili tego powstrzymać) tańszy surowiec z Ukrainy, nabywcy rzucili się, by go kupować. Dzięki temu mogli np. wytwarzać tańsze pasze dla zwierząt i stawać się bardziej konkurencyjnymi. W efekcie ceny zbóż poszły w dół, a polscy producenci rolni zostali z alternatywą: sprzedać zboże dwa razy taniej niż rok temu albo pozwolić mu gnić w silosach. Naprawdę nie trzeba mieć nobla z ekonomii, by przewidzieć taki bieg wypadków. Zresztą w lipcu 2022 roku były minister rolnictwa z PiS Jan Krzysztof Ardanowski ostrzegał: zboże z Ukrainy zniszczy polskie rolnictwo.
Gdy takie ostrzeżenia pojawiały się rok temu, PiS przekonywał, że to działanie rosyjskiej propagandy. Teraz, gdy okazało się, że istnieje poważny problem, winę zwalił na Unię Europejską i zażądał, by to ona zareagowała. Sęk w tym, że komisarzem UE do spraw rolnictwa jest Janusz Wojciechowski, którego do Brukseli wskazał rząd Mateusza Morawieckiego.