"Jestem przekonany, że wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione przez powołane do tego organy państwa, a moje dobre imię zostanie oczyszczone. Jednocześnie kategorycznie stwierdzam, że nigdy, w żaden sposób nie formułowałem oskarżeń pod adresem Partii Republikańskiej" – napisał w oświadczeniu wiceszef współtworzącej Zjednoczoną Prawicę partii Adama Bielana.
Dlaczego to ostatnie zdanie jest takie ważne? Żalek to partyjny rekordzista. Zwiedził wszystkie polityczne organizacje na prawo od centrum: od Ligii Polskich Rodzin, przez Platformę Obywatelską, UPR, Kolibra, Porozumienie Jarosława Gowina i wiele innych. Świetnie pasował więc do Republikanów, którzy są zlepkiem uchodźców z partii Gowina, którzy zdecydowali się porzucić lojalność wobec własnej partii na rzecz stanowisk oferowanych przez władzę, po tym jak Gowin pożegnał się z obozem rządzącym.
Czytaj więcej
Jacek Żalek z Partii Republikańskiej, sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, poinformował o złożeniu dymisji. To efekt doniesień o nieprawidłowościach w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju.
Taka motywacja, to nie jest najlepsze paliwo do budowy zaufania. Prezes PiS przecież wie, że ten układ opiera się wyłącznie na interesach. Żalek to nie zakonnik z PC, na którym Kaczyński mógłby polegać, tylko zimny gracz, zarządzający własną karierą, dzięki głosom zbieranym na Podlasiu. I jeśli ma jakieś polityczne zaplecze, to nie jest nim Partia Republikańska, a żona Justyna, która stanowi o większości jednego mandatu dla ZP w sejmiku podlaskim. Partia to tylko wehikuł, pozwalający na zbiorowe negocjacje stanowisk i profitów. Jak się zużywa, zakłada się nową, jak rękawiczki.
Dlatego teraz, przy okazji afery wokół przyznawania funduszy przez podległe Żalkowi Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, na jaw wychodzą wszelkie brudy: stenogramy nagrań poufnych rozmów, które Żalek chętnie przekazał prokuraturze, szantaże dotyczące wyciągania posłów z klubu PiS i obciążanie Adama Bielana odpowiedzialnością (okaże się kiedyś czy słusznie) za budowanie finansowego zaplecza dla własnej partii za publiczne, także unijne pieniądze.