W kręgach wyborców Razem (podobnie zresztą jak niemal całej opozycji) wdrożenie europejskiego projektu NextGenerationEU jest bardziej, niż oczywiste. Zarazem poczucie politycznej więzi z KO żadne. Koalicja Obywatelska to dla większości polityków i wyborców partii Razem zło niemal takie samo jak PiS. Element starego układu, który trzeba – nie mniej, ni więcej – „pozamiatać”. Dlatego Adrian Zandberg nie miał żadnych skrupułów, by zagrać na odróżnienie się od KO.
Podobnymi motywami kierował się Hołownia i jego Polska 2050. Co prawda słaba jeszcze w parlamencie, ale rosnąca w siłę w sondażach. Jaki byłby interes Hołowni, by wspierać Koalicję Obywatelską, formację, na której najbardziej żeruje? Żaden. Na dodatek, prócz trzymania wspólnego frontu opozycji przeciw PiS, naprawdę trudno wymyślić jakikolwiek argument przeciw EFO. Podobną logiką kierowali się zapewne niezrzeszeni.
A teraz sedno całego zamieszania. Włodzimierz Czarzasty. Nie dość, że stary polityczny wyjadacz, to jeszcze umiejący liczyć. Kiedy zrozumiał, że zapowiedziane już głosy „opozycyjne” na EFO dają Kaczyńskiemu niemal pewne zwycięstwo, właściwie nie miał wyboru. Gdyby zachował solidarność z Borysem Budką i wstrzymał się ze swoimi posłami od głosu, nic by nie zyskał. Lewica po raz kolejny pokazałaby, że jest przystawką Platformy. To po pierwsze. Po wtóre nie wykorzystałaby szansy na programowe odróżnienie się od gasnącego w oczach koalicjanta. No i nie miałaby efektu „wyjścia do przodu”, który zyskuje stawiając i wygrywając (lub nie) warunki Kaczyńskiemu.
Krytycy krzyczą, że Czarzasty dał się zwieść, że PiS go ogra, jak zawsze i każdego. Może tak, może nie. Ryzyko jest elementem polityki. Włodzimierz Czarzasty zdecydował się zaryzykować, a najbliższe miesiące zweryfikują, czy okazał się naiwny.
Co lewica zyskuje? Po pierwsze efekt oczywistości. EFO jest potrzebne. To oczywiste, a więc głosowanie przeciw musi być – z perspektywy przeciętnego Polaka - funkcją jakiś kosmicznych kombinacji. Ciężko to w ogóle wytłumaczyć, a Włodzimierz Czarzasty już nie musi. Po drugie lewica urywa się Koalicji Obywatelskiej, wychodzi z jej kłopotliwego cienia. Po trzecie, jej lider zyskuje punkty jako ten, kto zmusił PiS do ustępstw. Po czwarte na koniec – lewica podejmuje grę o elektorat socjalny, który – choć wciąż przyklejony do PiS – jest jej elektoratem.