Podyskutujmy o kanibalizmie - felieton Tomasza Terlikowskiego

Dość już zacofania, ciemnogrodu ?i konserwatywnego zaścianka. Jako filozof postanowiłem się wyrwać z kulturowych tabu, religijnego obskurantyzmu i wyruszyć w drogę wytyczoną przez prof. Jana Hartmana.

Publikacja: 06.10.2014 02:00

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Walka o prawa kazirodców mi jednak nie wystarcza. Nie są oni bowiem wcale najbardziej prześladowaną mniejszością. O wiele gorzej przedstawiani są w mediach kanibale. To ich nazywa się barbarzyńcami, oni przedstawiani ?są jako nieludzcy i ich upodobania są opisywane jako absolutnie niedopuszczalne z punktu widzenia moralności. A przecież – warto o tym przypomnieć, posługując się niezawodnym rozumowaniem ?prof. Hartmana – zakaz jedzenia ludzkiego mięsa jest jedynie silnie zakorzenionym kulturowym tabu, ?a do tego wyrasta z poglądów religijnych (czyli według profesora ?z doktryny „prawa naturalnego").

Nie ma także dowodów na to, że mięso innego człowieka jest dla nas szkodliwe, a jeśli nawet jakieś choroby są w ten sposób przenoszone, to współczesna medycyna  może temu zapobiegać.

Jeśli coś nas w kanibalizmie oburza, to, co najwyżej, jego starsze formy, które wiązały się ze zniewoleniem zjadanego. Nie muszą one jednak występować w bardziej liberalnych formach kanibalizmu, w których smakosze „ludziny" mogliby zjadać tylko te osoby, które same decydują się na eutanazję albo wyrażają zgodę na ugotowanie ich w potrawce.

Kulinarne upodobania kanibali nie powinny być przecież ograniczane przez religijny obskurantyzm. Oczywiście nie opowiadam się za legalizacją kanibalizmu, lecz jedynie za dyskusją na ten temat. I to możliwie bez nagonek, polowania ?na czarownice czy tym bardziej stosowania pałki prawa naturalnego.

A jeśli ktoś jest przeciwny takiej dyskusji, to bardzo proszę, by udowodnił mi – ale bez używania pojęć prawa naturalnego i obiektywnej moralności, lecz jedynie za pomocą argumentów utylitarnych i liberalnych – dlaczego kanibalizm (za zgodą zjadanego) miałby być zakazany przez prawo. I jakoś nie wierzę, by przeprowadzenie takiego dowodu było możliwe.

A powód tej niewiary jest niezmiernie prosty. Otóż jeśli nie istnieje prawo naturalne, to w istocie nie ma różnicy między jedzeniem wołowiny i mięsa człowieka. Jeśli zaś ono istnieje, to odnosi się nie tylko do kanibalizmu ?(w dziedzinie kulinarnej) czy kazirodztwa, ale także do oceny innych patologii seksualnych... Choćby do aktów homoseksualnych, które z punktu widzenia prawa naturalnego są niemoralne, bo niezgodne z celami ludzkiej seksualności.

Autor jest redaktorem naczelnym ?telewizji Republika

Walka o prawa kazirodców mi jednak nie wystarcza. Nie są oni bowiem wcale najbardziej prześladowaną mniejszością. O wiele gorzej przedstawiani są w mediach kanibale. To ich nazywa się barbarzyńcami, oni przedstawiani ?są jako nieludzcy i ich upodobania są opisywane jako absolutnie niedopuszczalne z punktu widzenia moralności. A przecież – warto o tym przypomnieć, posługując się niezawodnym rozumowaniem ?prof. Hartmana – zakaz jedzenia ludzkiego mięsa jest jedynie silnie zakorzenionym kulturowym tabu, ?a do tego wyrasta z poglądów religijnych (czyli według profesora ?z doktryny „prawa naturalnego").

Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ważne wnioski po debacie prezydenckiej. Trzaskowski wygrywa, zadyszka Nawrockiego i kompromitacja ekstremum
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Wysoka cena za Grzegorza Brauna
Komentarze
Bogusław Chrabota: Debata prezydencka „Super Expressu” na trupie dziennikarstwa
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Rów północnoatlantycki się pogłębia. Rozstanie z Ameryką