Zachęta do nienawiści

Czekałem na mecz Lecha z Legią jak na dobry film w telewizji. A kiedy już trwał, niepotrzebna mi była przerwa reklamowa, żeby zaparzyć sobie herbatę. Piłkarze zadbali, abym bez obaw mógł odejść od telewizora.

Aktualizacja: 20.03.2016 20:07 Publikacja: 20.03.2016 19:56

Zachęta do nienawiści

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

U nas wciąż myli się poziom z emocjami. Kiedy gra mistrz Polski z wicemistrzem, można oczekiwać jednego i drugiego. Jednak po kwadransie już było widać, że piłkarze Lecha nie są w stanie strzelić bramki, a wcześniej czy później legioniści muszą to zrobić.

Legia zdominowała gospodarzy. Siedziała im na karkach już przy ich polu karnym i w każdym innym miejscu boiska. Nikt tego nie lubi. Nie można utrzymać się przy piłce, trudno rozpocząć akcję. Zamiast budować ją misternie, trzeba pozbywać się piłki, kopiąc ją jak najdalej, na los szczęścia.

Jest jeden sposób na agresywną grę przeciwnika: wykorzystanie umiejętności technicznych. Tyle że w przypadku ogromnej masy piłkarzy ekstraklasy ta technika woła o pomstę do nieba. Co innego grać sobie „w dziadka" na treningu, a co innego panować nad piłką w meczu, kiedy przeciwnik nie jest kolegą, trybuny wywierają presję, a boisko przypomina bardziej kartoflisko po wykopkach niż dywan. W Poznaniu takie właśnie było. Jednakowe dla obydwu drużyn, ale przecież obydwu jednakowo przeszkadzające.

Legia zwyciężyła zasłużenie. Była lepsza nie tylko dlatego, że wybrała właściwy sposób gry, ale że miała lepszych zawodników, którzy w dodatku cały czas biegali.

Siłą lidera jest też jego ławka rezerwowych. Brak w Lechu Karola Linettego, Marcina Kamińskiego i Gergo Lovrencicsa, w połączeniu z problemami zdrowotnymi Szymon Pawłowski to dla trenera Jana Urbana poważny problem. Stanisław Czerczesow nie ma Michała Kucharczyka, to zastępuje go debiutującym w tak ważnym meczu Bułgarem Michaiłem Aleksandrowem, a na ławce zostawia Guilherme. Rezerwowi w Legii nie są słabsi od tych z pierwszej jedenastki.

Ponad 41 tysięcy ludzi na stadionie robiło wrażenie. Emocje się udzielają, psychologia tłumu działa, rozum i kultura zostają czasami w domu. Tak jest i w Poznaniu, i w Warszawie. W tym przypadku bariera dobrego smaku została jednak przekroczona, a sygnału wcale nie dali kibice. Firma bukmacherska STS, która reklamuje się na koszulkach Lecha, rozpoczęła akcję wymiany koszulek Kaspera Hamalainena na koszulkę Dawida Kownackiego. Jest to szerzenie nienawiści. Ci, którzy podjęli taką decyzję, nie powinni być obecni na stadionach.

Na miejscu Stanisława Czerczesowa nie podgrzewałbym atmosfery i,  mając wygrany mecz, nie wpuszczałbym na boisko Hamalainena. Ale to też był rodzaj testu. Fin wszedł, zachowywał się jak zwykle nienagannie, poznańskie kibolstwo, które go nosiło na rękach, teraz na niego ryczało. Łukaszowi Trałce udzielił się ten nastrój i chociaż jako kapitan Lecha powinien panować nad sytuacją i dawać przykład, zachowywał się jak prostak. Przegrać też trzeba umieć.

Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Trzaskowski przyzwoitością i refleksem wygrał debatę na punkty
Komentarze
Estera Flieger: Debatę „Super Expressu” wygrywa „Super Express”. Rafał Trzaskowski wrócił z Końskich
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jastrzębie szpony Andrzeja Dudy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Strażnik ładu społecznego kontra kandydat obywatelski. Wyborcza niedziela
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk atrakcją „pikniku tysiąclecia”