Przed początkiem pierwszej w tym tygodniu sesji mało kto miał złudzenia, że może to być udany dzień. Informacje o zgonach w wyniku koronawirusa z Chin osłabiły nadzieje na zmiany w antycovidowej polityce tego kraju. Z uwagi na dość ubogi kalendarz makro w poniedziałek z rana była to główna informacja mająca wpływ na nastroje inwestorów.
Po słabej sesji na azjatyckich giełdach w Europie dzień też zaczął się w kolorze czerwonym. Przypomnijmy, że druga połowa ub. tygodnia upłynęła pod znakiem korekty na rynkach akcji, w tym polskim. Zniżki WIG20 zatrzymały się wówczas nad poziomem 1700 pkt. Od pierwszych minut niedźwiedzie obrały sobie za cel właśnie to miejsce. Po dwóch kwadransach WIG20 tracił już ok. 1 proc. i zniżkował do 1690 pkt, jednak na kilka godzin poziom ten był granicą możliwości sprzedających. Do południa handel toczył się między 1695 pkt a 1700 pkt. Zaraz po południu podaż przeprowadziła kolejny atak, sprowadzając WIG20 do 1683 pkt. Od tego momentu popyt wziął się za odrabianie strat i niewiele brakowało, by indeks dużych spółek dotarł do punktu odniesienia. Końcówka sesji należała jednak znów do sprzedających. WIG20 finiszował 1,27 proc. pod kreską, co oznacza, że punktem odniesienia do wtorkowej sesji będzie poziom 1685 pkt.