Ani żądania większych pieniędzy, ani postulaty dotyczące mechanizmu praworządności nie są powodem do renegocjowania porozumienia osiągniętego na szczycie UE w lipcu. Wtedy zajęło to przywódcom cztery dni i cztery noce. O każdy miliard euro toczyła się ciężka walka. A mechanizm wiążący unijne fundusze z praworządnością został wypracowany w gronie polityków reprezentujących oba obozy: i tych zdecydowanie sprzeciwiających się takiej warunkowości (Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán), i tych optujących za jak najszerszą definicją praworządności (Mark Rutte). W trwających obecnie negocjacjach z Parlamentem Europejskim, którego zgoda jest potrzebna, żeby porozumienie weszło w życie, możliwe są drobne ustępstwa, ale nie zasadnicze zmiany. To przekaz z ostatniego szczytu UE, który zakończył się w piątek w Brukseli. – Wspólnym głosem mówiły Niemcy, Francja, Holandia, Hiszpania, Włochy – relacjonuje nam nieoficjalnie unijny dyplomata. Teraz do końca października powinno nastąpić ostateczne porozumienie z PE.