Hiszpańscy emeryci, którzy dostają leki za darmo, dowiedzieli się, że będą zmiany. Rząd chce, by płacili 10 proc. ich wartości. Reforma uderzy też w pracujących: w ich przypadku odpłatność wzrośnie z 40 do 50 – 60 proc., zależnie od dochodów.
Rząd liczy, że zmniejszy to wydatki na służbę zdrowia o 3,7 miliarda euro. Trzy miliardy chce oszczędzić na oświacie. To oznacza gorszą jakość nauczania i wzrost bezrobocia wśród nauczycieli (zwiększy się nawet o
20 proc. liczba uczniów w klasach, a pensum wzrośnie do minimum 25 godzin tygodniowo w podstawówce i 20 w szkole średniej). Związki zawodowe szacują, że pracę straci 50 – 80 tys. nauczycieli.
Naukowcy biją na alarm, że z powodu cięć (o ponad 25 proc.) wydatków na badania cofną się do poziomu sprzed siedmiu lat. W tej sytuacji zmniejszenie budżetu resortu obrony „zaledwie" o niecałe 10 proc. (średnia innych ministerstw to 17 proc.) wywołało gniewne reakcje, choć mniej na wojsko wydają w NATO tylko Litwa i Luksemburg. Hiszpania przeznaczyła w 2011 r. na obronność 0,9 proc. PKB, gdy średnia w sojuszu wynosi 1,6 proc. Według gazety „ABC" wojsko ma oszczędzać nawet na posiłkach, świetle, fotokopiach i sprzątaniu.
Rząd spodziewa się na jesieni masowych protestów i już próbuje zastraszyć potencjalnych demonstrantów. Przygotowuje niezwykle rygorystyczną ustawę o porządku publicznym. Skrzykiwanie się w Internecie na manifestacje połączone z aktami wandalizmu miałoby być karane jak przynależność do organizacji przestępczej.