Wielka japońska góra

Jaka góra kojarzy się z Japonią? Fuji. Ale w dzisiejszej Japonii na przestrzeni lat wyrósł całkiem nowy szczyt.

Publikacja: 20.03.2014 18:40

Wielka japońska góra

Foto: Bloomberg

Biorąc pod uwagę problemy, z jakimi boryka się nowoczesna Japonia, można by trochę wisielczym humorem stwierdzić, że to szczyt wszystkiego uformował się w kraju. Za dużo problemów gospodarczych, terytorialnych i kulturowych. Chodzi jednak o coś bardzo namacalnego – o górę japońskich oszczędności.

Góra z legend

Kilka wieków temu sytuacja była bardzo prosta. Duża góra służyła jako miejsce przebywania bogów albo – według legend – do pozostawienia starszych osób. W czasach średniowiecznych trudno było o opiekę medyczną przypominającą obecną, dlatego gdy komuś wypadały ze starości zęby, trzeba go było w jakiś sposób się pozbyć. Do kultury przeszła „Ballada o Narayamie", historia 70-letniej kobiety, która prosi syna o zaniesienie na wysoki szczyt, by mogła umrzeć w spokoju i nie być ciężarem dla rodziny. Jedna z ekranizacji tej legendy przyniosła japońskiemu reżyserowi Shoheiowi Imamurze Złotą Palmę w Cannes w 1983 roku. Tradycja zanoszenia staruszków w góry nazywał się ubasute i dosłownie oznaczał pozostawianie starej kobiety. Nie była to powszechna tradycja, ale w japońskich baśniach takie historie pozwalały zaludniać stoki gór dziwnymi postaciami, staruszkami, którzy przeżywali lata na stokach, czy też przerażającymi widmami porzuconych dusz.

Z tradycją ubasute wiąże się jeden z lasów okalających górę Fuji. Nazywa się Aokigahara, ale mówi się o nim także jukai czyli „morze drzew". To miejsce często wybierane przez samobójców. Na parkingach można znaleźć porzucone samochody, w lesie znajduje się rzeczy pozostawione przez osoby lub całe grupy decydujące się na śmierć. Góra Fuji przyciąga nie tylko turystów.

Lekarstwo na nieśmiertelność

Według kolejnej legendy jej szczyt jest po wsze czasy ośnieżony, bo kiedyś góra nie udzieliła schronienia jednemu z bogów, który podróżował pod postacią pielgrzyma. To chyba jednak pomogło jej w karierze jednego z głównych widoków Japonii i bycia celem wielu wędrówek turystów. Nie wiadomo do końca, dlaczego góra nosi taką nazwę – Fuji etymologicznie wiązano z wistarią, tęczą, czymś, co nie ma porównania, bóstwem ognia z kultury Ajnów – ale dla nas najbardziej przydatna jest legenda o dziewczynce znalezionej w pędzie bambusa. Na końcu legendy pojawia się informacja o górze, na której kiedyś spalono lekarstwo zapewniające nieśmiertelność. Po japońsku takie lekarstwo nazywa się fushi no kusuri, a góra-na-nieśmiertelność to fushi no yama. Prawie jak Fuji yama, czyli bardziej popularna w zachodnie kulturze nazwa góry Fuji.

Góra nr 2

Zejdźmy na ziemię. Japońska gospodarka pomału podnosi się po dwóch straconych dekadach. Zdruzgotana bańkami spekulacyjnymi, kilkunastoma latami zastoju, zaczyna odrabiać straty dzięki reformom premiera Abe. Co prawda wciąż nie wiadomo, czy te reformy nie okażą się gwoździem do trumny, ale rządowy PR dba o to, by cały świat (i przy okazji Japonia) wierzył, że będzie lepiej. Premier Shinzo porównuje reformy do legendarnych trzech strzał, zapewniających siłę nie do pokonania. Trzecią strzałą mają być konkretne reformy skierowane do sektora przedsiębiorstw i konsumentów.

Niespodzianka po japońsku

W ostatnim komentarzu do bieżących wydarzeń w swoim kraju w serwisie Project Syndicate, Shinzo Abe wspomniał o nowej koncepcji. Nowość nazywa „niespodzianką płacową", chodzi o powiązanie wzrostu wynagrodzeń ze wzrostem gospodarczym. Lata stagnacji dobiły przedsiębiorców tak bardzo, że nie myślą o żadnych podwyżkach dla pracowników. Pracownik z taką samą pensją nie jest w stanie robić więcej zakupów, czyli tym samym przyczynić się do nakręcenia koniunktury. Bez podwyżek nie ma mowy o ponownym wprawieniu tego wzajemnie sprzężonego mechanizmu w ruch. Warto zacytować premiera: „Od roku 2000 wynagrodzenia w Japonii obniżały się średnio o 0,8 proc. rocznie, w porównaniu ze średnim 3,3-proc. wzrostem w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii oraz 2,8-proc. wzrostem we Francji. W 1997 roku japońscy pracownicy otrzymali ogółem 279 bilionów jenów brutto, a w roku 2012 kwota ta spadła do 244,7 bilionów. Na skutek cięć wynagrodzeń w ciągu ostatnich piętnastu lat osoby zatrudnione w Japonii straciły zatem 34,3 biliona jenów – to kwota większa niż roczny PKB Danii, Malezji czy Singapuru. Dopiero gdy trend ten zostanie odwrócony, będziemy mogli mówić, że gospodarka powraca na ścieżkę długofalowego wzrostu". Poważna sprawa i duże straty dla państwa. Płacowa niespodzianka ma zadziałać razem z impulsem fiskalnym w wysokości 5 bilionów jenów wynikającym z pozostałych reform. Premier Abe wierzy, że dzięki tym zabiegom kraj powróci na drogę rozwoju.

W Japonii obok Fuji piętrzy się jeszcze jedna wielka góra. Nazywa się trochę mniej malowniczo niż ta słynna – Nenkin Tsumitate-kin Kanri Un'y? Dokuritsu-gy?sei-H?jin. Łatwiej używać akronimu angielskiej nazwy GPIF (od Government Pension Investment Fund). W skrócie mówiąc GPIF to taki japoński ZUS. Tylko, że ma do dyspozycji najwięcej środków ze wszystkich agencji emerytalnych na świecie – około 1,25 biliona dolarów. Zajmują się nim specjaliści od inwestowania, którzy według światowych wyjadaczy, skłonnością do ryzykownego inwestowania przypominają kogoś chowającego oszczędności pod materac. I to jeszcze bez znajomości rynku. Ochotę na tę ogromną górę japońskich oszczędności mają fundusze inwestycyjne ze świata, które chętnie z lewarowałyby te kwoty i po kilku latach i kilkunastu najdroższych bentleyach dla kadry kierowniczej doprowadziły system finansowy do zagłady. Na szczęście Japończycy są bardzo zachowawczy, a GPIF łączą zależności z ministerstwem zdrowia i pracy. Fundusz zatrudnia 80 osób.

GPIF pozbywa się japońskich obligacji i pomału zwiększa inwestycje w akcje – zarówno spółek krajowych jak i zagranicznych. W marcu 2013 roku zajmowały one 62 proc., a pod koniec ubiegłego roku już 55 proc. Te 8 bilionów przeniesionych w inne inwestycje jenów oznacza kolejny element reform premiera Abe. Kiedyś jednak stymulowanie powolnie odradzającego się rynku, czyli rundy poluzowywania ilościowego QE, się skończą i trzeba będzie obracać tymi pieniędzmi, które są. Rola GPIF w utrzymaniu równowagi w tym procesie będzie kluczowa. Analitycy zachęcają do znacznego zmniejszenia udziału inwestycji w obligacje, nawet do 35 proc. Nie wiadomo, jak całe to odradzanie abekonomii (czyli ekonomii poprzez reformy Abe) się skończy, ale oby nie trzeba było starszych ludzi wynosić na szczyty gór, by społeczeństwo dało radę przetrwać kolejne lata. Oby reforma góry pieniędzy z funduszu GPIF wraz z płacową niespodzianką okazała się lekarstwem na japońską nieśmiertelność.

Biorąc pod uwagę problemy, z jakimi boryka się nowoczesna Japonia, można by trochę wisielczym humorem stwierdzić, że to szczyt wszystkiego uformował się w kraju. Za dużo problemów gospodarczych, terytorialnych i kulturowych. Chodzi jednak o coś bardzo namacalnego – o górę japońskich oszczędności.

Góra z legend

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Finanse
Jakie fundusze obligacji powinniśmy wybierać?
Finanse
Dlaczego zakupy z odroczoną płatnością mogą stać się pułapką?
Finanse
Polska w ścisłej czołówce. Ten rok ma być dobry
Finanse
Tysiące organizacji społecznych pomaga uchodźcom z Ukrainy
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Finanse
Jak Polska walczy z praniem pieniędzy. Najnowsze badanie
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”