Biorąc pod uwagę problemy, z jakimi boryka się nowoczesna Japonia, można by trochę wisielczym humorem stwierdzić, że to szczyt wszystkiego uformował się w kraju. Za dużo problemów gospodarczych, terytorialnych i kulturowych. Chodzi jednak o coś bardzo namacalnego – o górę japońskich oszczędności.
Góra z legend
Kilka wieków temu sytuacja była bardzo prosta. Duża góra służyła jako miejsce przebywania bogów albo – według legend – do pozostawienia starszych osób. W czasach średniowiecznych trudno było o opiekę medyczną przypominającą obecną, dlatego gdy komuś wypadały ze starości zęby, trzeba go było w jakiś sposób się pozbyć. Do kultury przeszła „Ballada o Narayamie", historia 70-letniej kobiety, która prosi syna o zaniesienie na wysoki szczyt, by mogła umrzeć w spokoju i nie być ciężarem dla rodziny. Jedna z ekranizacji tej legendy przyniosła japońskiemu reżyserowi Shoheiowi Imamurze Złotą Palmę w Cannes w 1983 roku. Tradycja zanoszenia staruszków w góry nazywał się ubasute i dosłownie oznaczał pozostawianie starej kobiety. Nie była to powszechna tradycja, ale w japońskich baśniach takie historie pozwalały zaludniać stoki gór dziwnymi postaciami, staruszkami, którzy przeżywali lata na stokach, czy też przerażającymi widmami porzuconych dusz.
Z tradycją ubasute wiąże się jeden z lasów okalających górę Fuji. Nazywa się Aokigahara, ale mówi się o nim także jukai czyli „morze drzew". To miejsce często wybierane przez samobójców. Na parkingach można znaleźć porzucone samochody, w lesie znajduje się rzeczy pozostawione przez osoby lub całe grupy decydujące się na śmierć. Góra Fuji przyciąga nie tylko turystów.
Lekarstwo na nieśmiertelność
Według kolejnej legendy jej szczyt jest po wsze czasy ośnieżony, bo kiedyś góra nie udzieliła schronienia jednemu z bogów, który podróżował pod postacią pielgrzyma. To chyba jednak pomogło jej w karierze jednego z głównych widoków Japonii i bycia celem wielu wędrówek turystów. Nie wiadomo do końca, dlaczego góra nosi taką nazwę – Fuji etymologicznie wiązano z wistarią, tęczą, czymś, co nie ma porównania, bóstwem ognia z kultury Ajnów – ale dla nas najbardziej przydatna jest legenda o dziewczynce znalezionej w pędzie bambusa. Na końcu legendy pojawia się informacja o górze, na której kiedyś spalono lekarstwo zapewniające nieśmiertelność. Po japońsku takie lekarstwo nazywa się fushi no kusuri, a góra-na-nieśmiertelność to fushi no yama. Prawie jak Fuji yama, czyli bardziej popularna w zachodnie kulturze nazwa góry Fuji.
Góra nr 2
Zejdźmy na ziemię. Japońska gospodarka pomału podnosi się po dwóch straconych dekadach. Zdruzgotana bańkami spekulacyjnymi, kilkunastoma latami zastoju, zaczyna odrabiać straty dzięki reformom premiera Abe. Co prawda wciąż nie wiadomo, czy te reformy nie okażą się gwoździem do trumny, ale rządowy PR dba o to, by cały świat (i przy okazji Japonia) wierzył, że będzie lepiej. Premier Shinzo porównuje reformy do legendarnych trzech strzał, zapewniających siłę nie do pokonania. Trzecią strzałą mają być konkretne reformy skierowane do sektora przedsiębiorstw i konsumentów.