Giełdowe zwyżki, połączone ze stosunkowo wysokimi obrotami, często są sygnałem napływu kapitału z zagranicy. Czy biorąc pod uwagę także lepsze prognozy gospodarcze, możemy liczyć na odbicie notowań naszej waluty wobec dolara i euro?
Kamil Maliszewski, wicedyrektor w Domu Maklerskim mBanku nie zaleca łączyć zachowania giełdy z krajową walutą. Wyjaśnia, że kupujący to nie zawsze inwestorzy zagraniczni i tak najprawdopodobniej jest jednak tym razem.
– Na fali globalnego apetytu na ryzyko waluty takie jak złoty zyskują w największym stopniu ze względu na relatywnie dużo lepszą płynność niż w przypadku chociażby forinta – twierdzi Maliszewski. – Patrząc jednak szerzej na waluty z rynków wschodzących, widać, że zyskują one bardzo umiarkowanie, co oczywiście związane jest z sytuacją w USA i oczekiwaniami na podwyżki stóp procentowych – wyjaśnia Maliszewski.
Marcin Kiepas, niezależny analityk, zauważa, że w ostatnim czasie złoty zachowuje się podobnie jak inne waluty regionu (np. węgierski forint, rumuńska leja), czy też niektóre waluty krajów zaliczanych do rynków wschodzących (np. koreański won).
– Z tego punktu widzenia obraz naszej waluty wpisuje się w tendencje globalne i w żaden sposób nie może zaskakiwać – wyjaśnia Kiepas. Jak zauważa, w długim terminie okresy silnej korelacji pomiędzy zachowaniem warszawskiej giełdy a notowaniami złotego zdarzały się sporadycznie. Tłumaczy, że najczęściej występowały one w okresach mocnych, krótkoterminowych ruchów na GPW, co związane było z aktywnością krótkoterminowego i spekulacyjnego kapitału zagranicznego.