Książę Fabrizio di Salina zwany Lampartem (tłumacze wskazują, że Gepard byłby trafniejszy) w czasach rewolucji stawia na karierę siostrzeńca Tancrediego, opartą cynicznie na mariażu z Angeliką Sederą, córką burmistrza Donnafugaty – wbrew żonie, córce Conczetcie zakochanej w Tancredim, lekceważąc i zaniedbując synów. Liczy na to, że z Tancredim wprowadzi swój ród w nową epokę demokracji (monarchii konstytucyjnej).
To Tancredi wypowiada bowiem najsłynniejsze słowa z „Lamparta”: „Jeśli chcemy, by wszystko zostało, jak jest, wszystko musi się zmienić”, co trzeba rozumieć: „Musimy załapać się na tę zmianę”. I chociaż płynie w nim książęca krew, dołącza do Garibaldiego, szturmującego wyspę. Czy można jednak wygrać grę z rewolucją i ludźmi z awansu, aspirującymi do władzy – przede wszystkim zaś z bezwzględnie płynącym czasem, który niszczy wszystko i wszystkich?
W powieści, która jest oparta na działaniu pamięci, w czym przypomina cykl Prousta, książę odtwarza swoją egzystencjalną i klasową historię. W serialu refleksje przychodzą, nomen omen, z czasem i w konfrontacji z nim.
„Lampart" Viscontiego i Netflixa
Powiedzieć o serialu reżysera Toma Shanklanda i scenarzysty Richarda Warlowa, że to prequel „Ojca chrzestnego”, nie byłoby przesadą, tym bardziej że akcja rozgrywa się na Sycylii w latach 1860–1862, w okresie wspomnianego Risorgimenta, gdy Garibaldi obalił Burbonów. Ale też przegrał bitwę o Rzym i Watykan, co opisał sycylijski arystokrata Giuseppe Tomasi di Lampedusa w powieści wydanej nie bez problemów w 1958 r.