Rekomendacje filmowe. Dwa ważne filmy czyli uczta dla wymagającego widza

Mocny dramat społeczny „Dziewczyna z igłą” i ciekawy film o narodzinach artysty - „Kompletnie nieznany”

Publikacja: 18.01.2025 09:00

Vic Carmen Sonne w filmie „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna

Vic Carmen Sonne w filmie „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna

Foto: Gutek Film

Dziewczyna z igłą

Reż.: Magnus von Horn

Wyk.: Vic Carmen Sonne, Trine Dyrholm, Besir Zeciri

Ten film ma już na swoim koncie poważne sukcesy. Znalazł się w głównym konkursie ostatniego festiwalu canneńskiego, dostał nominację do Złotego Globu, znalazł się na krótkiej liście Oscarowej. Ma też gdyńskie Srebrne Lwy i Złotą Żabę na EnergaCAMERIMAGE. I na wszystkie te wyróżnienia zasługuje. „Dziewczyna z igłą” to znakomite, inteligentne, poruszające kino. 

Kopenhaga, tuż po pierwszej wojnie światowej. Młoda szwaczka (Vic Carmen Sonne), której mąż nie wrócił z wojny, wpada w oko właścicielowi fabryki. O małżeństwie nie ma mowy, dziewczyna traci pracę, a gdy rodzi córeczkę, nie jest w stanie jej wykarmić i utrzymać. Wysupłuje ostatnie grosze, by zapłacić kobiecie, która wyszuka dla dziecka kochającą rodzinę. Potem zaprzyjaźni się z Dagmar, będzie u niej mieszkać i dla niej pracować. Aż do chwili, gdy pozna przerażającą prawdę o interesie swojej chlebodawczyni.

Czytaj więcej

„Dziewczyna z igłą” to film współczesny, choć z akcją sprzed 100 lat

Film Magnusa von Horna jest luźno oparty na autentycznej historii, jaka wydarzyła się w Danii na początku XX wieku. Wśród opisów filmu przewija się słowo „horror”. Ale tak naprawdę znacznie bliżej jest „Dziewczynie…” do mocnego, nakręconego bez znieczulenia dramatu społecznego. To opowieść o świecie, w którym nie ma równości, a kobieta w trudnej sytuacji życiowej pozbawiona jakiejkolwiek pomocy. Ale też o niosącej zniszczenie wojnie, o ludziach, którzy wracają z niej okaleczeni i ze stresem pourazowym. O osobach „niechcianych”, nie radzących sobie z otaczającą ich rzeczywistością i własnym życiem. O uniwersalnych dylematach moralnych i o wartościach, które coraz bardziej się rozmywają, a przecież powinny być podstawą naszego życia.

Surowość „Dziewczyny z igłą” podkreślają znakomite zdjęcia Michała Dymka i sposób realizacji tego filmu. Twórcy świadomie nie ubierają aktorów w bardzo charakterystyczne kostiumy z epoki, a na ekranie odtwarzają nie tyle wygląd, co atmosferę Kopenhagi, którą grają zresztą plenery Łodzi, Wrocławia i Dolnego Śląska. Bo liczy się tu przede wszystkim opowieść o dzisiejszym świecie, o społecznych traumach, o granicach dobra i zła. Jej surowość podkreślają tu jeszcze znakomite, czarno-białe zdjęcia. Świetne kreacje tworzą duńskie aktorki - Vic Carmen Sonne i Trine Dyrholm. Dla mnie „Dziewczyna z igłą” jest jednym z najbardziej poruszających, a jednocześnie  spełnionych artystycznie filmów ostatniego roku. 

Kompletnie nieznany

Reż.: James Mangold

Wyk.: Timothee Chalamet, Boyd Holbrook, Elle Fanning

Już niemal 20 lat mija od czasu, gdy na ekrany wszedł film Todda Haynesa „I’m Not There. Nie tutaj jestem” – ciekawy, eksperymentalny film o Bobie Dylanie bez Boba Dylana. Haynes mierzył się w tym filmie z legendą. W postać Dylana wcielała się szóstka aktorów – Cate Blanchett, Christian Bale, Heath Ledger, Richard Gere, Ben Whishaw i Marcus Carl Franklin. Powstała impresja na temat niezwykłego twórcy, który stał się legendą pokolenia i wielkim buntownikiem protestującym m.in. przeciwko wojnie w Wietnamie. Ale przecież dla widza Dylan pozostał artystą i człowiekiem nieodgadnionym. Mangold nie udaje, że jest w stanie namalować portret artysty, co zresztą zaznacza już w tytule. I wcale tego nie chce.

Czytaj więcej

Bob Dylan w czasach Donalda Trumpa, czyli co bard powiedział o prezydencie

Bob Dylan, dzisiaj laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury pozostaje nieznany, choć oglądamy początki jego kariery, gdy jako chłopak przyjeżdża do Nowego Jorku i powoli zdobywa swoją publiczność. Aż do chwili, gdy rzuca jej wyzwanie podczas słynnego koncertu w Newport Beach w 1965 roku. Mangold ani przez chwilę nie udaje, że tworzy rzetelną biografię. On raczej pokazuje narodziny fenomenu. Artysty, który chłonie rzeczywistość, buntuje się przeciwko światu lat 60., polityce, wojnie. I pozostaje w jakiś sposób nieodgadniony, choć prawdę o nim Mangold próbuje odszukać głównie w scenach, gdy muzyk tworzy swoje piosenki. I trzeba przyznać, że ten film żyje dzięki odtwórcy głównej roli. Timothee Chalamet jest świetnym artystą, który sam broni się przed wszelkiego rodzaju szufladkami. Tu zdecydował się na wielkie ryzyko: sam śpiewa protest-songi Dylana. W ten sposób się do niego zbliża. Nie próbuje go wybielić, czasem pokazuje go jako ostatniego dupka, ale też widz czuje jego determinację, jego walkę ze światem i z samym sobą. Cóż, ta rola zapewne doprowadzi Chalameta do oscarowej nominacji. A film trzeba obejrzeć koniecznie. I gorąco polecam go tym, którzy na legendzie Dylana się wychowali i tym, którzy może dzięki temu filmowi dopiero ją odnajdą. 

Dziewczyna z igłą

Reż.: Magnus von Horn

Pozostało jeszcze 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Nie żyje legenda brytyjskiego kina. Joan Plowright przez chorobę wycofała się z zawodu
Film
„Dziewczyna z igłą” to film współczesny, choć z akcją sprzed 100 lat
Film
Zmarł David Lynch. Człowiek o nieokiełznanej wyobraźni
Film
Reżyser i wizjoner David Lynch nie żyje
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Film
Dla kogo brytyjskie nagrody BAFTA?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego