Publiczność czekała na „Gladiatora II” blisko ćwierć wieku. I jest. Superprodukcja o niebywałym rozmachu. Jej początkowy budżet wynosił 165 mln dolarów, jednak w trakcie realizacji, przerwanej zresztą na jakiś czas przez strajk aktorów, rozrósł się do ponad 300 mln, mimo że producenci oficjalnie podają kwotę 260 mln.
W 2000 roku „Gladiator” Ridleya Scotta podbił świat. Zarobił gigantyczną jak na tamten czas sumę 460 mln dolarów, potem jeszcze stał się przebojem platform streamingowych. Film miał 12 nominacji do Oscara. Pięć z nich zamieniło się w statuetki – za najlepszy film roku, główną rolę męską Russella Crowe'a, za kostiumy, dźwięk i efekty specjalne. Niemal od razu zaczęto mówić o ewentualnej kontynuacji, ale produkcji nie udawało się uruchomić. Dopiero w 2018 roku Paramount ogłosił, że gotowy jest ruszyć z „Gladiatorem II”. Po skończeniu „Napoleona”, Ridley Scott przystąpił do pracy.
W pierwszych projektach sequelu na ekranie znów miał się pojawić zagrany przez Crowe'a Maximus, mimo, że w pierwszym filmie zginął. Głośno było o scenariuszu Nicka Cave’a, który wyprowadzał Maximusa z podziemi. W końcu jednak ten szkic został uznany za niedorzeczny.
Lucjusz, syn pierwszego gladiatora wraca do Rzymu
Dziś bohaterem filmu jest Lucjusz. W „Gladiatorze” był małym chłopcem, owocem krótkiego romansu córki Marka Antoniusza Lucilli i Maximusa. Nagle jednak zniknął. Został przez matkę wysłany do Afryki, żeby – jako syn Maximusa i wnuk Antoniusza – nie został zamordowany. Teraz jest już młodym mężczyzną. Gdy rzymskie wojska podbijają Czarny Ląd, jego żona ginie, broniąc swojego świata.