Złoty Niedźwiedź dla dokumentu „Dahomey” Mati Diop był zaskoczeniem, podobnie jak obie nagrody specjalne. Jurorzy rozminęli się z ocenami krytyków i widzów. To ich prawo, ale kilku niedocenionych tytułów żal.
Podczas ostatniej edycji Berlinale odchodzący już dyrektorzy Carl Chatrian i Mariette Rissenbeek postawili na kino bardzo różnorodne, pokazujące problemy nie tylko naszego kręgu kulturowego. Zaprosili do konkursu głównego także filmy z Azji, Ameryki Południowej, Afryki.
„Dahomey” to film o zabytkach skradzionych z Afryki
Bardziej jednak eksperymentalne od programu okazało się jury, któremu przewodniczyła aktorka Lupita Nyong’o, córka byłego kenijskiego ministra zdrowia, laureatka Oscara za rolę w „Zniewolonym” Steve’a McQueena. Po raz drugi z kolei po francuskim „Adamancie”, a trzeci w ciągu ostatnich ośmiu lat, Złotego Niedźwiedzia dostał dokument. W „Dahomey” Mati Diop rejestruje, jak z Paryża do Afryki wracają zabytki sztuki, skradzione w 1892 roku przez francuskich kolonizatorów z tytułowego Dahomeju, czyli dzisiejszego Beninu.
Czytaj więcej
Jury obradujące pod kierownictwem Lupity Nyong’o rozminęło się z ocenami większości krytyków.
– Powrót do afrykańskich korzeni, do części mnie, która stamtąd pochodzi jest dla mnie bardzo ważny – mówiła w Berlinie francuska reżyserka, której ojciec, muzyk, przyjechał do Paryża z Senegalu.