Wyjechała pani z Mińska jako bardzo młoda dziewczyna. W Polsce skończyła pani studia dziennikarskie, potem Warszawską Szkołę Filmową i Szkołę Wajdy. Ale myślami wciąż jest pani na Białorusi?
To trudne pytanie. Przez długi czas miałam wrażenie, że muszę się zdefiniować, gdzie żyję. Zdecydowałam się na wyjazd z Białorusi w 2006 roku, gdy po raz trzeci w wyborach prezydenckich zwyciężył Aleksander Łukaszenko i w kraju wybuchły protesty. Wiedziałam, że w Mińsku nie będę miała szansy na dobrą edukację. W Warszawie już na pierwszym roku studiów zaczęłam pracować w Europejskim Radiu dla Białorusi, później w Biełsacie. Wtedy rzeczywiście myślami byłam wciąż na Białorusi. Gdy zaczęłam studiować reżyserię, poczułam, że zakotwiczam się w Polsce. Ale każdy z tych wyborów w pewnym sensie czegoś mnie pozbawia. Dzisiaj wiem, że nie da się być albo tu, albo tu. To są dwie części mojej tożsamości, które muszą ze sobą koegzystować.
Taki podwójny świat chyba wzbogaca człowieka.
Dopiero wtedy, gdy nie próbujemy wybierać. Ale droga do zrozumienia, że można te dwa światy połączyć i nie czuć się wszędzie obco, to naprawdę długi i nieoczywisty proces.