W czasach PRL w wielu domach, wypowiadając nazwisko Piłsudskiego, ściszało się głos. U mnie na szczęście tak nie było. Jestem wychowany na legendzie Marszałka. A historia oprócz sportu zawsze była moją wielką pasją. Uwielbiam czytać powieści historyczne, dokumenty, książki biograficzne, autobiograficzne. Uzupełniłem więc swą wiedzę o spotkania z gronem wybitnych znawców tej postaci, m.in. profesorów Janusza Ciska i Tomasza Nałęcza.
Z pewnością pomogła charakteryzacja Waldemara Pokromskiego, choć – jak on sam przyznaje – nie miał dużo pracy. Na pewno nie budował maski, bo to w 3D byłoby widoczne.
Jerzy Hoffman, proponując mi rolę Azji, a potem Kmicica, i Andrzej Wajda, obsadzając mnie w roli Pana Młodego w „Weselu", zwracali uwagę, że mam bardzo plastyczną twarz. Pewnie coś w tym jest. Na planie „Bitwy Warszawskiej 1920" jeden z kolegów podszedł do mnie i powiedział: Daniel, zapomniałem, że to ty grasz Piłsudskiego, i przypomniałem sobie o tym dopiero wtedy, gdy usłyszałem twój głos w rozmowie z reżyserem. A kiedy wcześniej szedłeś w mundurze nieco pochylony, w ogóle cię nie poznałem.
Hoffman zawsze daje mi takie wyzwania, że nie wiadomo, czy Bogu dziękować czy pomyśleć „A niech to szlag!". Ale praca z nim polega na szczególnym rodzaju zaufania. I myślę, że tak jest tym razem. Przecież nie ma Polaka, który by nie uważał się za szczególnego znawcę Piłsudskiego.
Chcąc przyjrzeć się charakterystycznemu sposobowi poruszania się Marszałka, poznać jego sposób salutowania, zwracania się do ludzi, oglądałem kroniki z jego udziałem. Co ciekawe, zawsze mi się wydawało, że Piłsudski ma oczy piwne, bo na czarno-białych fotografiach wyglądały na ciemne. Tymczasem po spotkaniu z żoną Janusza Onyszkiewicza, czyli wnuczką Marszałka, wywnioskowałem, że miał on oczy szaroniebieskie, czyli dokładnie takie jak ja. Nie trzeba więc było używać barwnych soczewek.