Znajomość fabuły nie będzie psuła przyjemności z obcowania z interesującymi bohaterkami, pięknymi wnętrzami, wspaniałymi krajobrazami Patagonii.
A rzecz cała zaczyna się w Buenos Aires, gdzie los krzyżuje ścieżki dwóch kobiet. Starsza, stewardesa Lucia, kolejny raz traci dziecko wskutek poronienia. Jest zamożną żoną alergologa, jej życie jest poukładane, a to zamiłowanie do porządku odzwierciedla się też w nienagannie skrojonych, eleganckich strojach. Równolegle śledzimy młodszą od niej o jakąś dekadę Leę, niespokojnego ducha, robotnicę w fabryce brojlerów, brzydzącą się wszelką stabilizacją i odrzucającą oświadczyny swojego chłopaka. Obydwie są włoskimi emigrantkami w Argentynie. Lea chce doskonalić naukę gry na fortepianie i tak poznaje Lucię udzielającą lekcji domowych.
Znajomość nie rozwija się dobrze, bo kobiety są od siebie różne. Wystarczy jednak jedno zdarzenie, by ta odmienność zadziałała na korzyść. W krótkim czasie więź między Lucią i Leą się zacieśnia. Nie jest to jednak film o homoseksualnym romansie – zbliżenie kobiet do siebie to tylko krótki etap w ich życiu.
Każda z bohaterek ma swoje osobne wątki i związane z nimi postaci. Pasetto zadbał o każdy detal obrazu, który zawsze znajduje uzasadnienie i kontynuację. A na końcu jest nadzieja...
Argentyna, Włochy 2010, reż. Stefano Pasetto, wyk. Sandra Ceccarelli, Francesca Inaudi