Valhalla: mroczny wojownik wchodzi do kin

Nicolasa Windinga Refna, twórcę „Valhalli: mrocznego wojownika”, krytycy porównują do Lyncha i Tarantino - pisze Barbara Hollender

Publikacja: 13.06.2012 09:25

Valhalli: mroczny wojownik

Valhalli: mroczny wojownik

Foto: Gutek Film

Nieruchoma, a jednak pełna bólu twarz człowieka, który przeżył zbyt wiele, by zachować jakąkolwiek nadzieję. Tej twarzy nie da się zapomnieć.

Zobacz fotosy z filmu

Jest rok 1000. Jednooki wojownik przetrzymywany jest przez pogańskie plemię w klatce i zmuszany do okrutnych, gladiatorskich walk. Gdy udaje mu się uwolnić, rusza w pustkę z małym chłopcem, który się do niego przyplątuje i chce wrócić do domu, choć nie wie, gdzie ten dom jest. Spotkani po drodze chrześcijanie namawiają ich do wspólnej krucjaty do Jerozolimy.

W „Valhalli: mrocznym wojowniku" pada niewiele słów. Główny bohater, „Jednooki", fantastycznie zagrany przez Madsa Mikkelsena, w ogóle się nie odzywa. Nie chce? Nie może? Ale dźwięki grają w filmie równie ważną rolę co obraz. Wśród błotnistych, zamglonych łąk, ponad którymi unoszą się górskie szczyty, wiatr niesie chrzęst łamanych kości i jęki umierających. Bogowie mogą się zmieniać, ludzka natura pozostaje taka sama.

„Valhalla..." opowiada również o poświęceniu. Niedostępny, zgorzkniały wojownik, którego prześladują wspomnienia dawnych walk i rzezi, ma jedną słabość: zależy mu na idącym za nim chłopcu. To refleksja na temat przemiany świata rządzonego przez przemoc na równie okrutny, w którym dominuje religia.

O autorze tego niepokojącego i niejednoznacznego filmu Nicolasie Windingu Refnie zrobiło się bardzo głośno w ubiegłym roku, gdy na festiwalu w Cannes pokazał „Drive". Jego bohaterem był kaskader, który przez przypadek został wmieszany w porachunki gangów. Refn patrzył na świat trochę jak Quentin Tarantino: krew bluzgała na ekran, nikt nie miał dla nikogo żadnego współczucia, a jednak przeraźliwe okrucieństwo prowadziło do zwycięstwa dobra. Krótko przystrzyżony czterdziestolatek w grubych okularach odebrał  nagrodę za reżyserię i stał się nagle „gorącą" postacią show-biznesu.

Ale tak naprawdę Nicolas Winding Refn nie spłynął na Croisette znikąd. Był najbardziej kultowym i utytułowanym z nieznanych szeroko twórców. Miał już wówczas za sobą długą karierę i dwie nagrody za całokształt twórczości – na festiwalach w Tajpej i Filadelfii. W 2003 roku ukazała się jego biografia napisana przez Henrika Lista, a krytycy porównywali jego obrazy do dzieł Lyncha, Tarantina i Coppoli. „Drive" powstał w Stanach, ale Winding Refn nie jest Amerykaninem. Urodził się w 1970 roku w Kopenhadze.

Jego ojciec był reżyserem, matka – operatorem. Nicolas jako 11-latek wyjechał z rodzicami do Stanów, gdzie studiował w nowojorskiej Academy of Dramatic Art. Gdy został z niej wyrzucony, zdał do Duńskiej Szkoły Filmowej. Z tej zrezygnował sam. W 1994 roku zadebiutował okrutnym, gangsterskim filmem „Pusher", który potem doczekał się dwóch kolejnych części. W 1999 roku jego obraz „Bleeder" trafił na festiwal wenecki, a w 2003 roku głośny stał się jego  anglojęzyczny „Fear X" z Johnem Turturro. W 2009 roku w Sundance spodobał się inny jego gangsterski film „Bronson". W tym samym czasie, jeszcze przed „Drive", nakręcił „Valhallę: mrocznego wojownika".

Winding Refn zbiera zabawki z całego świata, zwłaszcza japońskie roboty i repliki samochodu Thunderbird. Cierpi na dysleksję, źle rozróżnia kolory, osiem razy oblał egzamin na prawo jazdy. A poza tym jest piekielnie interesującym, oryginalnym reżyserem.

 

 

Nieruchoma, a jednak pełna bólu twarz człowieka, który przeżył zbyt wiele, by zachować jakąkolwiek nadzieję. Tej twarzy nie da się zapomnieć.

Zobacz fotosy z filmu

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP