Najnowsze dzieło twórcy „Magnolii” i „Mistrza” opowiada o losach projektanta mody Reynolda Woodcocka (Daniel Day-Lewis) żyjącego w Londynie w latach 50. XX wieku. Woodcock szyje kostiumy dla londyńskich elit poświęcając swej pasji całe życie. To perfekcjonista i pracoholik, ale też szarmancki mężczyzna i uwodziciel, który zajęty budowaniem swego modowego imperium nigdy nie założył rodziny. Wszystko się zmieni, gdy pozna młodą Almę (Vicky Krieps). Dziewczyna staje się jego muzą, a z czasem też kimś więcej. Pytanie – czy w perfekcyjnie ułożonym i tajemniczym życiu Woodcocka znajdzie się miejsce na uczucia i zaangażowanie?
Muzykę do filmu skomponował stały współpracownik Andersona, znany z zespołu Radiohead multiinstrumentalista i kompozytor Jonny Greenwood.
Oczekiwania przed premierą „Phantom Thread” wzrosły po tym, jak Daniel Day-Lewis obwieścił, że będzie to jego ostatnia rola w karierze, a potem przechodzi na emeryturę. Wielbiciele talentu jednego z najbardziej utytułowanych i charyzmatycznych aktorów współczesnego kina pocieszają się, że Day-Lewis już raz deklarował, iż ma dosyć aktorstwa. Było to w 1997 r. po filmie „Bokser”, ale wrócił pięć lat później wybitną rolą w „Gangach Nowego Jorku” u Martina Scorsesego.
Aktor raz współpracował już z Andersonem i to właśnie przy jego boku stworzył jedną z największych ról w swej karierze – w filmie „Aż poleje się krew” (2007). Wcielił się tam w potentata naftowego z amerykańskiego Południa, który jest opętany obsesją bogactwa. Za tę kreację odebrał jednego z trzech Oscarów, które ma w dorobku. Dostał je także za role w filmach „Moja lewa stopa” (1990) oraz „Lincoln” (2013).
Anderson - podobnie jak Day-Lewis - jest twórcą ambitnym, który lubi eksperymentować z filmową formą i przyzwyczajeniami widza. Jego ostatni obraz „Wada ukryta” (2014) był ekranizacją powieści Thomasa Pynchona i spotkał się ze skrajnymi recenzjami. Jedni krytycy oceniali film jako arcydzieło, inni z kolei twierdzili, że jest nudnym i przestylizowanym niewypałem.