W tym momencie tak. Ale to się będzie stopniowo zmieniało, szczególnie jeśli odkotwiczą się oczekiwania inflacyjne i pojawią efekty drugiej rundy. Wówczas przejściowy szok inflacyjny może się przerodzić w trwale podwyższoną inflację. To, czy tak się stanie, będzie zależało m.in. od tego, jak zareaguje RPP i jaka będzie sytuacja na rynku pracy. Istnieje więc duża niepewność co do tego, jaka będzie ścieżka inflacji w dalszej perspektywie.
Czy w bieżących danych widać już symptomy spirali cenowo-płacowej?
Cały czas jesteśmy w sferze przypuszczeń, że taki mechanizm może wystąpić. Moim zdaniem ostatnie dane, zarówno dotyczące inflacji, jak i sytuacji na rynku pracy, są raczej uspokajające. Dane z rynku pracy były słabsze od oczekiwań. Pokazały, że presja płacowa istnieje, ale nie przybiera na sile w takim stopniu, aby spowodować nadmierny wzrost jednostkowych kosztów pracy. Innymi słowy, nie powinno dojść do sytuacji, w której płace będą rosły znacząco szybciej niż wydajność pracy, co mogłoby doprowadzić do utrwalenia się inflacji na podwyższonym poziomie.
Problemu takiego nie było z pewnością w II kwartale br., gdy rentowność dużych przedsiębiorstw pomimo wzrostu kosztów materiałów i pracy była najwyższa od co najmniej 20 lat.
Te dane świadczą o tym, że przychody firm rosną szybciej niż koszty. A wzrost przychodów jest częściowo możliwy dlatego, że poprawiła się zdolność firm do kształtowania cen. To pokazuje, że inflacja ma też pewne pozytywne efekty. Często mówi się, że inflacja jest korzystna głównie dla ministra finansów, bo zwiększa wpływy do budżetu bez podnoszenia stawek podatków. Ale na tej samej zasadzie inflacja jest – przeciętnie rzecz biorąc – korzystna dla sektora przedsiębiorstw. Sprzyja poprawie wyników finansowych. Z perspektywy konsumentów bezpośrednie skutki podwyższonej inflacji są niekorzystne. Wzrost cen podgryza siłę nabywczą ich dochodów. Ale jest też pośredni, pozytywny skutek. Poprawa wyników finansowych przedsiębiorstw prowadzi do większego popytu na pracowników oraz wzrostu wynagrodzeń. To co prawda rodzi ryzyko powstania spirali cenowo-płacowej, ale oznacza też wzrost realnych wynagrodzeń. I to się w tej chwili w Polsce dzieje.
Sytuacja na rynku pracy jest niejednoznaczna. W lipcu stopa bezrobocia rejestrowanego zmalała do poziomu najniższego od wiosny 2020 r. Ale jednocześnie o 10 tys. osób zmalała liczba zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw.