To sedno czwartkowego wyroku warszawskiego Sądu Okręgowego, mocą którego były poseł PiS i członek KRS, a teraz sędzia TK Stanisław Piotrowicz ma przeprosić pierwszą prezes SN Małgorzatę Gersdorf i sędziego SN Krzysztofa Rączkę za słowa na uzasadnienie pisowskich zmian, że dotyczą sędziów, którzy „są zwykłymi złodziejami”.
W końcu sierpnia 2018 r. w czasie obrad Krajowej Rady Sądownictwa, która rozpatrywała rekomendacje kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego, KRS pikietowali przedstawiciele ruchu Obywatele RP. Odnosząc się do tej manifestacji, Piotrowicz powiedział dziennikarzom, że nie może być takiej sytuacji, by garstka niezadowolonych z utraty przywilejów sędziów blokowała prace organu konstytucyjnego. Dopytywany, o jakie przywileje chodzi, odpowiedział, że także o to, żeby „sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej”.
Na jedynej rozprawie w tym procesie powódka prof. Małgorzata Gersdorf zeznała, że słowa Piotrowicza odebrała jako policzek wymierzony jej i innym sędziom SN. Mówiła, że gdyby nie zareagowała, jej dzieci, studenci i ludzie z ulicy mogliby pytać, czy jest złodziejką. Tak się zresztą dzieje, choć głównie na Twitterze, z którego nie korzysta. Powiedziała też, że inni sędziowie SN też byli oburzeni wypowiedzią posła, ale tylko jeden – prof. Krzysztof Rączka – złożył wraz z nią pozew.
Domagali się przeprosin w kilku mediach i zasądzenia 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel charytatywny.
– Mówiąc o sędziach, poseł Piotrowicz miał na myśli takie przypadki jak sędziego, który zabrał z lady na stacji benzynowej nie swój banknot czy ukradł w supermarkecie element wiertarki, jego słowa nie odnosiły się do powodów. To argumentacja pozwanego – mówił jego pełnomocnik adwokat Marek Markiewicz.