Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wadę wzroku ma ponad 2,2 mld ludzi na świecie. Połowa z nich nie ma dostępu do okulisty, a tym samym nie leczy, ani nie koryguje wzroku. I choć zdecydowana większość osób bez dostępu do opieki okulistycznej żyje w krajach o niskich lub średnich dochodach, nie oznacza to, że mieszkańcy pozostałych regionów nie borykają się z tym problemem.
Szacuje się, że z chorobami wzroku boryka się ok. 70 proc. Polaków. Najpowszechniejsze to zaćma, jaskra, zwyrodnienie plamki żółtej i retinopatia cukrzycowa. To cztery schorzenia, które zdaniem specjalistów mogą być określane chorobami cywilizacyjnymi, związanymi ze zmianami stylu życia, niską aktywnością fizyczną, nieodpowiednią dietą, skażeniem środowiska, stresem czy długotrwałym stymulowaniem wzroku ekranami urządzeń elektronicznych.
Czytaj więcej
Niemal co trzeci Polak widzi niewyraźnie, a co czwarty narzeka na suchość oczu, podrażnienia, szczypanie i pieczenie. Mimo to tylko nieliczni decydują się na wizytę u okulisty – pokazują badania.
Wszystkie te choroby, z wyjątkiem zaćmy, którą można wyleczyć operacyjnie, stanowią istotne zagrożenie dla prawidłowego funkcjonowania wzroku. A zbyt późno wykryte i nieleczone mogą doprowadzić do upośledzenia wzroku, a nawet ślepoty.
Pandemia nie pomogła
Do głównych przyczyn pogarszającej się jakości widzenia zalicza się częste i wielogodzinne korzystanie z urządzeń elektronicznych. Oczy pracują cały czas – zarówno w biurach, jak i później w domu. W czasie pandemii wiele osób zaczęło pracować zdalnie – nierzadko w niesprzyjających oczom warunkach. W okresie jesienno-zimowym, w zamkniętych pomieszczeniach i przy sztucznym świetle praca przy komputerze jest jeszcze bardziej męcząca dla oczu.