Dwa filary polskiego wzrostu w 2025 r. "Tego dotyczy różnica zdań"

- W 2025 r. tempo wzrostu PKB Polski przyspieszy do 3,3 proc. wobec 2,8 proc. w 2024 r. Konsumpcja pozostanie stabilnym filarem wzrostu gospodarczego, drugim będą nakłady brutto na środki trwałe - mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku.

Publikacja: 13.01.2025 11:01

Dwa filary polskiego wzrostu w 2025 r. "Tego dotyczy różnica zdań"

Foto: Adobe Stock

2024 – jaki to był rok dla polskiej gospodarki?

Na tle lat 2020-2023, kiedy polska gospodarka doświadczana była serią szoków, miniony rok w polskiej gospodarce okazał się bliski oczekiwaniom. W największym skrócie – wzrost gospodarczy przyspieszył, przy jednoczesnym wyraźnym obniżeniu inflacji z dwucyfrowych poziomów notowanych w latach 2022-23.

W pierwszej połowie 2024 r. gospodarka przyspieszyła do 3,5 proc. odbijając po słabym 2023 r., kiedy urosła zaledwie o 0,1 proc. Wtedy, pomimo ożywienia inwestycyjnego, gospodarkę pociągnęły w dół spadek konsumpcji i zapasów.

Zgodnie z przewidywaniami, do wyższego wzrostu PKB w pierwszej połowie 2024 roku przyczyniło się przyspieszenie konsumpcji. Z drugiej strony, wyraźnie wyhamowały inwestycje. Po boomie inwestycyjnym w 2023 roku spowodowanym finalizowaniem projektów perspektywy unijnej na lata 2014-2020, w 2024 r. okresowa posucha w środkach unijnych była bardzo widoczna. Do tego doszło zakończenie wyborczego cyklu inwestycyjnego w samorządach lokalnych.

Konsumpcja prywatna była motorem wzrostu w Polsce, ale mogło być tu chyba jeszcze lepiej? W pierwszej połowie roku urosła o około 4,5 proc. rok do roku, w trzecim kwartale tylko o 0,3 proc. Tymczasem realna dynamika wynagrodzeń wynosiła 11-12 proc. w pierwszej połowie roku i 8,6 proc. w trzecim kwartale.

Trudno wyniki na poziomie około 4,5 proc. z pierwszej połowy roku uznać za rozczarowujące, to było solidne odbicie. Zgoda, nieadekwatne do dwucyfrowego wzrostu dochodów w ujęciu realnym, ale można się było spodziewać, że odbudowanie oszczędności ograniczy wzrost konsumpcji w 2024 r. Natomiast trzeci kwartał faktycznie zaskoczył. Wzrost konsumpcji zaledwie o 0,3 proc. to była największa punktowa niespodzianka minionego roku w polskiej gospodarce. Ten wynik podniósł ekonomistom brwi ze zdziwienia z pytaniem co się dzieje z przeciętnym Kowalskim.

To jak już pan uniósł brwi i się zastanowił, to do jakich doszedł wniosków? W trzecim kwartale wzrost nominalnych dochodów trochę spowolnił, odbiła inflacja (m.in. po częściowym odmrożeniu cen energii), była powódź na południowym zachodzie kraju. Z badań nastrojów konsumenckich z jednej strony wynika poczucie dobrej sytuacji finansowej, a z drugiej: niepewność o przyszłą sytuację gospodarczą kraju, o bezrobocie. Mamy wojnę za granicą, a w pamięci szoki pandemiczne czy cenowe z ostatnich lat.

Fakt, wskaźniki koniunktury konsumenckiej GUS, zarówno oceny bieżącej sytuacji jak i oczekiwanej, obniżyły się w ostatnich miesiącach wobec najlepszego okresu z początku 2024 roku. Jednak nie pogorszyły się na tyle, by wytłumaczyć gwałtowne wyhamowanie konsumpcji w trzecim kwartale. Ono pozostaje zagadką.

Natomiast patrząc szerzej, faktem jest, że przeciętny Kowalski w całym 2024 r. odbudowywał oszczędności, co ograniczało wzrost konsumpcji.

Wzrost konsumpcji zaledwie o 0,3 proc. to była największa punktowa niespodzianka minionego roku w polskiej gospodarce. Ten wynik podniósł ekonomistom brwi ze zdziwienia z pytaniem co się dzieje z przeciętnym Kowalskim.

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku

Co więc czuje polski konsument?

Z badania NBP wynika, że wśród mniej zamożnych osób (do 4 tys. zł dochodu), które zadeklarowały wyraźne zwiększenie oszczędności, najczęściej wskazywaną przyczyną wzrostu oszczędności była obawa o koszty życia w najbliższej przyszłości. Drugą była niepewność geopolityczna, trzecią obawy przed pogorszeniem się sytuacji gospodarczej kraju. To pokazuje, że w pamięci mniej zamożnych konsumentów żywe jest wspomnienie zubożenia spowodowanego szokiem inflacyjnym z lat 2022-2023. W związku z tym lepiej zrezygnować z bieżącej konsumpcji i stworzyć bufor finansowy, aby się zabezpieczyć na przyszłość. Z kolei wśród zamożniejszych osób, z dochodami powyżej 4 tys. zł, najczęściej wskazywanym powodem wzrostu oszczędności był istotny wzrost dochodów.

Czytaj więcej

Polacy kończą 2024 r. w gorszych nastrojach, niż go zaczęli

Ten trzeci kwartał w konsumpcji był wypadkiem przy pracy czy nową rzeczywistością?

Uważam, że słaba konsumpcja z trzeciego kwartału nie jest początkiem negatywnego trendu. Sytuacja na rynku pracy co prawda schłodziła się po przegrzaniu z wcześniejszych lat, ale jest też daleka od wyraźnego regresu uzasadniającego tak słabą konsumpcję. Stopa bezrobocia utrzymuje się w okolicach 5 proc., czyli blisko historycznego minimum. Jeśli ten stan się utrzyma, czego oczekujemy, a proces odbudowywania oszczędności wyhamuje, konsumpcja prywatna powinna rosnąć mniej więcej w tempie wzrostu realnych dochodów gospodarstw domowych, czyli około 3 proc. w ujęciu rok do roku. I takiego wzrostu oczekujemy w czwartym kwartale 2024 r. i w całym 2025 roku (3,2 proc.). Odbicie sprzedaży detalicznej w październiku i listopadzie wspiera hipotezę, że gwałtowne osłabienie konsumpcji w trzecim kwartale to wyjątek, a nie początek trendu.

W 2025 roku konsumpcja prywatna wciąż będzie ważną składową naszego wzrostu gospodarczego. Jednocześnie włączyć ma się nam mocno też drugi silnik, czyli inwestycje - przede wszystkim współfinansowane z unijnego Funduszu Odbudowy, a też z nowej perspektywy unijnej. PKB w 2025 r. ma urosnąć silniej niż w 2024 r., prognozy oscylują w okolicach 3,5 proc.

Prognozujemy, że w 2025 r. tempo wzrostu PKB lekko przyspieszy do 3,3 proc. wobec 2,8 proc. w 2024 r. Konsumpcja pozostanie stabilnym filarem wzrostu gospodarczego, co jest typowe dla okresów o stabilnej sytuacji gospodarczej – czyli bez szoków np. na rynku pracy czy w postaci skokowego spadku realnych dochodów.

W 2025 r. oczekujemy pierwszych oznak poprawy w inwestycjach, po stagnacji w 2024 r. Prognozujemy, że nakłady brutto na środki trwałe wzrosną o 3,3 proc., tworząc drugi filar wzrostu gospodarczego. Przyczyni się do tego odblokowanie środków finansowych z KPO oraz uruchamiania programów z Perspektywy Finansowej UE na lata 2021 – 2027. Oczekujemy też powrotu wzrostu inwestycji dużych spółek Skarbu Państwa, po osłabieniu notowanym w ostatnich kwartałach, oraz przy stabilnym wzroście inwestycji krajowych firm prywatnych. Te ostatnio były jedyną grupą przedsiębiorstw, które zwiększały inwestycje.

Ten ponad 3-procentowy wzrost inwestycji to i tak bardzo mało, średnia prognoz ekonomistów przekracza 7 proc.

Tak jak przed rokiem powszechnie oczekiwaliśmy, że w 2024 r. konsumpcja będzie głównym silnikiem wzrostu gospodarczego, tak obecnie wśród analityków panuje jednomyślność, że nadchodzi wyraźny wzrost inwestycji. Natomiast różnica zdań dotyczy momentu, w którym to przyspieszenie nastąpi.

Analiza danych na temat nakładów brutto na środki trwałe za ostatnie kilka dekad wskazuje, że od momentu udostępnienia środków finansowych na inwestycje infrastrukturalne do odzwierciedlania tych przedsięwzięć w statystykach GUS mija kilka lat.

Prognozujemy, że nakłady brutto na środki trwałe wzrosną o 3,3 proc., tworząc drugi filar wzrostu gospodarczego. Przyczyni się do tego odblokowanie środków finansowych z KPO oraz uruchamiania programów z Perspektywy Finansowej UE na lata 2021 – 2027.

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku

Na podstawie dostępnych informacji wnioskujemy, że duże inwestycje infrastrukturalne, m.in. związane z transformacją energetyczną, pozostają na wczesnym etapie realizacji, dlatego w 2025 roku wzrost inwestycji będzie jeszcze umiarkowany i skoncentruje się w drugiej połowie roku. Najsilniejszy impuls inwestycyjny przyjdzie w 2026 roku.

Natomiast inwestycje to wysoce zmienna kategoria, która może długo „gotować się do skoku”, okresowo rozczarowując niskim wzrostem, by w jednym kwartale wzrosnąć dwucyfrowo na skutek kumulacji płatności faktur za wykonane prace. Trudno jest precyzyjnie zaprognozować ten moment, stąd różnica w prognozach inwestycji na ten rok.

Jakie scenariusze rysujecie dla koniunktury zagranicznej w kontekście wpływu na Polskę? W strefie euro wzrost gospodarczy ma nieznacznie przyspieszyć, do okolic 1 proc.

Gospodarka strefy euro w 2024 r. lekko wzrosła, szacujemy, że wzrost PKB w całym minionym roku wyniósł około 0,8 proc wobec 0,5 proc w 2023 r. Pomógł m.in. silniejszy wzrost w Hiszpanii (ożywienie w turystyce) i we Francji (igrzyska olimpijskie). Natomiast gospodarka niemiecka pozostała w recesji z szacowanym spadkiem PKB o 0,2 proc. - po spadku o 0,1 proc. w 2023 roku. Niemiecką gospodarkę nadal trapi stagnacja w przemyśle.

Bieżące realia gospodarki europejskiej to problemy strukturalne – utrata konkurencyjności skutkująca spadkiem udziału europejskich produktów w handlu światowym w wielu sektorach, m.in. na rzecz Chin. Dochodzą do tego problemy cykliczne - ostrożny konsument zwiększający oszczędności - oraz słaba koniunktura gospodarcza w Chinach, istotnym partnerze handlowym Niemiec.

Dlatego w tym roku gospodarkę strefy euro stać będzie co najwyżej na powtórzenie lub lekkie przekroczenie wyniku z 2024 roku. Oczekujemy wzrostu PKB o 0,8 proc., czyli o podobnej skali do szacowanego na 2024 roku. Jednocześnie: o ile można wskazać wiele czynników ryzyka skutkujących niższym wzrostem, o tyle dużo trudniej o źródła ewentualnych pozytywnych niespodzianek.

Nic a nic?

No dobrze, zacznijmy od ewentualnych niespodzianek in plus. Jedną z nich może sprawić europejski konsument, który pomimo wyraźnego wzrostu realnych dochodów w 2024 był jeszcze ostrożniejszy niż polski. Jeśli 2025 rok oszczędzi gospodarkom europejskim nowych szoków, to, po okresie odbudowywania oszczędności w 2024 roku, może zaskoczyć silniejszym od oczekiwań wzrostem konsumpcji.

Drugim pozytywnym czynnikiem może być oczekiwane poluzowanie polityki monetarnej przez EBC. Prognozujemy spadek stopy depozytowej do poziomu 2 proc. w połowie roku [z 3 proc. obecnie - red.]. Wyraźnie niższe stopy procentowe powinny wesprzeć inwestycje, ale te z kolei ogranicza niepewność co do perspektyw popytu, w tym popytu zagranicznego.

I tak, chcąc nie chcąc, powracamy do głównego źródła ryzyka dla gospodarek europejskich, czyli sytuacji w globalnym handlu, gównie w kontekście polityki handlowej administracji prezydenta Donalda Trumpa.

W trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi Donald Trump deklarował podwyższenie ceł na import produktów chińskich do poziomu 60 proc. oraz do wysokości od 10 do 20 proc. w przypadku pozostałych państw. Po wyborach prezydent elekt kontynuuje protekcjonistyczną retorykę. Jest zatem praktycznie przesądzone, że USA podwyższy cła na import z Chin. Natomiast skalę tego wzrostu oraz kształt polityki handlowej USA wobec pozostałych państw poznamy po zaprzysiężeniu prezydenta Trumpa 20 stycznia.

Zakładamy, że USA nie podwyższy istotnie i powszechnie ceł na import z Unii Europejskiej. Niemniej sama niepewność co do przyszłej polityki USA może negatywnie wpływać na inwestycje europejskich przedsiębiorstw. Prawdopodobne są też negatywne efekty związane z deglobalizacją i wzrostem protekcjonizmu w światowym handlu. Dla tak proeksportowej gospodarki jaką są Niemcy to istotne czynniki ryzyka.

W tym roku gospodarkę strefy euro stać będzie co najwyżej na powtórzenie lub lekkie przekroczenie wyniku z 2024 roku. Oczekujemy wzrostu PKB o 0,8 proc., czyli o podobnej skali do szacowanego na 2024 roku

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku

Dodatkowym wyzwaniem, szczególnie dla Niemiec, jest sytuacja gospodarki chińskiej, zmagającej się ze strukturalnym problemem w postaci kryzysu na rynku nieruchomości po dekadach boomu. To jeszcze nie przysłowiowy „trup w szafie”, ale choroba jest poważna. Plus niemal na pewno dojdzie wspomniany negatywny impuls w postaci podwyższenia ceł w USA na chiński import.

Oczywiście źródłem ryzyka jest też geopolityka.

Jak pamiętamy z 2022 r., ona potrafi wywrócić prognozy do góry nogami. A ognisk zapalnych jest sporo, to m.in. Ukraina, Bliski Wschód, czy Azja Wschodnia.

Co z inflacją w Polsce w przyszłym roku? W samej RPP są tu różne zdania na temat tego czy procesy inflacyjne w gospodarce są opanowane, czy i jak mogą wzrosnąć w 2025 r. ceny energii, oraz czy w ogóle to będzie istotne zdarzenie z punktu widzenia polityce pieniężnej.

Prognozujemy wzrost średniorocznej inflacji do 4,5 proc. w 2025 r. wobec szacowanych 3,6 proc. w 2024 r. Oczekujemy, że w pierwszej połowie roku wskaźnik CPI wzrośnie do 5-5,5 proc. Będzie to efekt wzrostu rocznej dynamiki cen żywności, nośników energii (m.in. gazu) oraz pozostałych cen administrowanych (wyższa akcyza na tytoń, opłaty za usługi publiczne w gestii samorządów). Od lipca oczekujemy ponownego spadku inflacji.

Zniknie efekt częściowego odmrożenia cen energii z lipca 2024 r., ale na rachunki ma powrócić opłata mocowa, kilkanaście złotych miesięcznie.

Tak, ale to już nie będzie ta skala wzrostu cen energii co w lipcu 2024 roku dlatego inflacja spadnie w trzecim kwartale poniżej 4 proc.

NBP szacuje wpływ opłaty mocowej na 0,4 punktu procentowego. A co z odmrożeniem cen energii od października 2025 r.?

Zakładamy, że ceny energii zostaną odmrożone przy taryfach za energię na poziomie 550-600 zł/MWh netto, czyli wyżej niż obecny zamrożony poziom 500 zł/ MWh , ale mniej niż aktualny poziom taryf 623 zł/ MWh. Ostateczną wartość poznamy na wiosnę, kiedy URE ogłosi nowe taryfy na energię. Jeśli nasze założenia co do poziomu taryf spełnią się, to w czwartym kwartale za sprawą wzrostu cen energii inflacja ponownie lekko wzrośnie w okolice 4 proc. Wychodzi z tego pewien zygzak inflacyjny w tym roku, ale na dużo niższym poziomie w stosunku do szoków sprzed dwóch lat.

Natomiast z punktu widzenia procesów cenotwórczych i polityki monetarnej istotne jest to, co dzieje się w inflacji bazowej [inflacja bez cen energii i żywności – red.], która lepiej oddaje wpływ popytu na kształtowanie się inflacji. Ona wciąż jest wysoka, wynosi ponad 4 proc.

4,3 proc. w listopadzie. A sama roczna dynamika cen usług przekroczyła według GUS 7 proc. Według prognoz NBP inflacja bazowa nie spadnie poniżej 4 proc.

Przewidujemy, że w 2025 r. popyt konsumpcyjny będzie umiarkowany. Badania koniunktury wskazują, że skłonność przedsiębiorstw do podwyżek wynagrodzeń spada, choć wciąż jest wysoka na tle wyników z poprzedniej dekady. Skala podwyżki płacy minimalnej, która była istotnym elementem napędzającym wzrost cen usług w 2023 i 2024 r., też będzie wyraźnie niższa. Możemy więc oczekiwać, że stopniowe obniżenie inflacji cen usług, przy bliskiej zera inflacji cen towarów (z wyłączeniem żywności, paliw i energii) poskutkuje stopniowym obniżeniem inflacji bazowej – w naszej ocenie do nieco poniżej 4 proc. na koniec roku.

Prognoza lepsza niż NBP, ale tempo spadku wciąż iście ślimacze.

Możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z uporczywością inflacji usług. Ich dostarczyciele uzasadniają wzrost cen wysoką inflacją i dynamiką płac. W ostatnich latach powróciła w umowach indeksacja cen usług o oparciu o te wskaźniki.

Problem z podwyższoną inflacją cen usług jest widoczny też w USA i strefie euro. Ukazuje jak po ostatnich szokach inflacyjnych trudno jest sprowadzić inflację cen usług trwale do niższych poziomów.

Mamy do czynienia z uporczywością inflacji usług. Ich dostarczyciele uzasadniają wzrost cen wysoką inflacją i dynamiką płac. W ostatnich latach powróciła w umowach indeksacja cen usług o oparciu o te wskaźniki.

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku

Co więc zrobi RPP ze stopami w 2025 r.?

Biorąc pod uwagę wyzwania związane z wysoką dynamiką cen usług w 2025 r., nie będzie przestrzeni do radykalnego poluzowania polityki monetarnej przez RPP. Niemniej sądzę, że w tym roku powstanie przestrzeń do umiarkowanego obniżenia stóp NBP.

Kiedy?

Pierwszej obniżki oczekujemy w lipcu.

Dopiero? Część członków RPP mówi już o marcu albo drugim kwartale.

W lipcu będzie już wiadomo po jakich cenach odmrożone zostaną ceny energii po wrześniu, a niepewność odnośnie do cen energii jest obecnie podnoszona przez RPP jako przeszkoda dla obniżek stóp.

Jednocześnie lipcowa projekcja NBP powinna potwierdzić, że inflacja bazowa i dynamika cen usług, choć podwyższone, są w trendzie spadkowym, a inflacja CPI [główna – red.] pomimo lekkiego wzrostu pod koniec 2025 r., w dłuższej perspektywie – w 2027 r., ma szansę ukształtować się nawet lekko poniżej celu NBP 2,5 proc. To da argumenty do ostrożnego obniżenia stóp.

Łącznie w 2025 r. przewidujemy trzy obniżki po 25 punktów bazowych od lipca do końca roku.

2024 – jaki to był rok dla polskiej gospodarki?

Na tle lat 2020-2023, kiedy polska gospodarka doświadczana była serią szoków, miniony rok w polskiej gospodarce okazał się bliski oczekiwaniom. W największym skrócie – wzrost gospodarczy przyspieszył, przy jednoczesnym wyraźnym obniżeniu inflacji z dwucyfrowych poziomów notowanych w latach 2022-23.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
„Niepokojący” wzrost cen w strefie euro
Dane gospodarcze
Kiedy obniżki stóp? Członek RPP bliski Glapińskiemu: Procesy inflacyjne są wygaszone.
Dane gospodarcze
Inflacja pozytywnie zaskoczyła. Czy Polak szastał na święta?
Dane gospodarcze
GUS podał szybki szacunek grudniowej inflacji. I jest zaskoczenie
Dane gospodarcze
Są nowe dane o PMI w polskim przemyśle. Tak niskiego wyniku nie było od sierpnia