Jak podał w poniedziałek GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w kwietniu o 14,7 proc. rok do roku po 16,1 proc. w marcu. To wynik zgodny z tzw. szybkim szacunkiem, który GUS opublikował pod koniec kwietnia. Przed tym wstępnym szacunkiem ekonomiści w ankiecie „Rzeczpospolitej” ekonomiści przeciętnie oceniali, że inflacja w kwietniu wyhamowała do 15 proc.
W stosunku do poprzedniego miesiąca CPI wzrósł w kwietniu o 0,7 proc., najmniej od grudnia, po 1,1 proc. w marcu. To optymistyczny sygnał, bo licząc w ten sposób inflacja w kwietniu zwykle jest w wyższa niż w marcu.
Czytaj więcej
Aż 40 proc. Polaków nie rozumie, że spadający wskaźnik inflacji oznacza, że ceny dalej rosną, tylko trochę wolniej. Takich osób jest najwięcej w elektoracie PiS. Większość Polaków spodziewa się dalszego wzrostu cen.
W szczegółowych danych o CPI w kwietniu widać jednak również sporo niepokojących szczegółów. Przede wszystkim, nie hamuje wzrost cen usług – istotnej części tzw. inflacji bazowej, nie obejmującej cen energii, paliw i żywności. W kwietniu usługi podrożały o 13,3 proc. rok do roku, tak samo jak w poprzednich trzech miesiącach. W stosunku do marca ich ceny podskoczyły o 1,4 proc. po 0,8 proc. w marcu. Nie licząc jeszcze gorszego pod tym względem lutego, to największy wzrost od lutego 2022 r.
Wyhamowanie inflacji to przede wszystkim efekt wysokiej bazy odniesienia sprzed roku w przypadku cen paliw i nośników energii, szczególnie opału, oraz żywności. Stąd towary podrożały w kwietniu o 15,1 proc. rok do roku, najmniej od maja 2022 r., po 17,1 proc. w marcu. W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów wzrosły o 0,5 proc., najmniej od grudnia.