Efekty Tarczy najlepiej pokazuje spadek CPI w lutym o 0,3 proc. w stosunku do stycznia, gdy z kolei wskaźnik ten wzrósł o 1,9 proc. w stosunku do grudnia, najbardziej w tym stuleciu. Lutowa zniżka CPI była pierwszą od lipca 2020 r. Jak jednak zauważył Jakub Olipra, ekonomista z Credit Agricole Bank Polska, obniżki podatków pośrednich nie przeniosły się w pełni na ceny towarów, szczególnie w przypadku żywności. „Ceny żywności i napojów bezalkoholowych obniżyły się w lutym zaledwie o 1,0 proc. miesiąc do miesiąca. W warunkach pełnego przeniesienia obniżki VAT na ceny oraz braku zmian cen surowców rolnych ceny powinny obniżyć się o ok. 4 proc. miesiąc do miesiąca” – tłumaczy Olipra.
Na podstawie wtorkowych danych ekonomiści szacują, że tzw. inflacja bazowa, nie obejmująca cen energii i żywności, wyniosła w lutym około 6,7 proc., najwięcej od grudnia 2000 r., po 6,1 proc. w styczniu i 5,1 proc. w grudniu (oficjalne dane przedstawi w środę NBP). Inflację bazową w górę pchają przede wszystkim drożejące usługi. Ich ceny w lutym wzrosły o 9,1 proc. rok do roku, po zwyżce o 8,3 proc. w styczniu. To nowy wieloletni rekord. Szczególnie szybko drożały usługi turystyczne (o 17,4 proc. r/r), szpitalne i sanatoryjne (o 12,6 proc.), fryzjerskie i kosmetyczne (o 12,4 proc.), gastronomiczne i hotelarskie (o 11,5 proc.) oraz stomatologiczne (o 11,5 proc.).
Zdaniem Jakuba Olipry, do wzrostu inflacji bazowej przyczynia się rosnąca presja kosztowa związana z podwyżkami cen energii dla firm. Dodatkowym czynnikiem był prawdopodobnie rozpędzający się wzrost płac. Między listopadem 2021 r. a styczniem 2022 r. przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw rosło średnio w tempie 10,2 proc. rok do roku, w porównaniu do 8,2 proc. w pierwszych 10 miesiącach ub.r. „Dalszy, silny wzrost inflacji bazowej odzwierciedla utrzymującą się szeroką presję inflacyjną w polskiej gospodarce” – podkreśla ekonomista z Credit Agricole Bank Polska.
Dotychczasowe prognozy ekonomistów sugerowały, że inflacja w 2021 r. będzie średnio wynosiła około 7-8 proc. w zależności od założeń dotyczących czasu obowiązywania Tarczy. Z powodu wojny w Ukrainie, której konsekwencją jest gwałtowny wzrost cen surowców energetycznych i rolnych, ale też nasilenie się zaburzeń w łańcuchach dostaw, te prognozy są dziś zdecydowanie zbyt niskie. Nowe pozostają jednak niepewne ze względu na dużą zmienność cen surowców. Przykładowo, ekonomiści z BNP Paribas w opublikowanym we wtorek raporcie oceniają, że zarówno w tym, jak i w przyszłym roku, inflacja będzie średnio wynosiła 10 proc. przy założeniu, że baryłka ropy naftowej będzie kosztowała przeciętnie 110 USD. Obecnie jednak ta cena jest sporo niższa (96-100 USD w zależności od gatunku ropy).
- Wybuch wojny znacząco zmienił scenariusz inflacji. Pomimo zapowiedzianego przedłużenia Tarczy Antyinflacyjnej sądzimy, że w tym roku inflacja średniorocznie przebije poziom 9 proc. Odczyt za luty będzie jednym z najniższych w tym roku, a wiosną możemy zobaczyć dwucyfrowe poziomy inflacji. Głównym źródłem niepewności będą ceny surowców, w tym głównie ropy, i kurs złotego – podsumowuje Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP.
Ekonomiści z Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP w opublikowanym w zeszłym tygodniu „Raporcie o inflacji” przewidują, że wzrost CPI w tym roku wyniesie prawdopodobnie średnio niemal 11 proc. rok do roku, a w 2023 r. około 9 proc. Ten scenariusz opierał się jednak na założeniu, że Tarcza Antyinflacyjna wygaśnie z końcem lipca, jak planował początkowo rząd. Gdyby Tarcza została utrzymana do końca roku, średnia inflacja w br. wyniosłaby według DAiBE NBP 9,1 proc., za to w 2023 r. byłaby średnio na poziomie 10,6 proc. Część ekonomistów zakłada, że taki wynik będzie dla rządu nieakceptowalny, a czasowe obniżki podatków pośrednich będą utrzymywane jeszcze przez cały 2023 r.