Jako pierwsze o dramatycznym spadku wpływów z podatków dochodowych zaczęły alarmować samorządy. Według wstępnych wyliczeń dużych miast tylko w kwietniu dochody z PIT spadły o ok. 40 proc. rok do roku, o czym pisaliśmy w poniedziałkowym wydaniu „Rz". A jak udało się nam ustalić nieoficjalnie w resorcie finansów, spadek w okresie styczeń–kwiecień wyniósł 13 proc. Z kolei w przypadku CIT załamanie było jeszcze większe, po czterech pierwszych miesiącach roku okazały się one niższe aż o 30 proc. niż przed rokiem.
– To bardzo złe informacje także dla budżetu centralnego – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Dochody samorządów z PIT i CIT to udziały w ogólnych wpływach, oznacza to, że budżet państwa zanotował w kwietniu ubytki o podobnej skali jak budżety lokalne – dodaje.
Skąd może wynikać to tąpnięcie? – Oczywiste jest, że jesteśmy w momencie, w którym koniunktura nie jest taka jak rok czy dwa lata temu – komentuje Paweł Jurek, rzecznik Ministerstwa Finansów. – Na podstawie jednego miesiąca trudno jednak wysnuwać wnioski, gdyż mogą być obarczone bardzo dużym błędem i nie oddają rzeczywistej sytuacji. W analizach dotyczących budżetu jeden miesiąc jest zbyt krótkim okresem, należy brać pod uwagę dłuższe przedziały czasowe – podkreśla Jurek.