Zgodnie z oczekiwaniami państwa członkowskie w Radzie UE zdecydowały w piątek o uruchomieniu procedury nadmiernego deficytu wobec Polski, ponieważ w 2023 r. deficyt wyniósł 5,1 proc. PKB (wobec 3 proc. PKB unijnego limitu). Zwykle taka decyzja Brukseli to złe wieści dla gospodarki, bo oznacza wprowadzenie restrykcyjnej polityki fiskalnej – wzrostu podatków i cięcia wydatków publicznych, co tłumi tempo rozwoju. Jak może być tym razem?
Wszystko zależy od tego, w jakim w tempie będzie następować redukcja deficytu w finansach publicznych i na ile bolesne działania zostaną podjęte – zgodnie podkreślają ekonomiści. A tego na razie nie wiemy. Ministerstwo Finansów pracuje nad średniookresowym planem ograniczania dziury w kasie państwa równolegle z pracami nad projektem budżetu na 2025 r. Konkretne zaś rekomendacje Komisji Europejskiej pojawią się dopiero w listopadzie.
Czytaj więcej
Ze względu na ryzyko powrotu stagnacji w strefie euro zespół uznanych ekonomistów Credit Agricole Bank Polska mocno tnie swoje prognozy wzrostu PKB. Słabszy wzrost może być problemem dla ministra finansów.
– Na podstawie jednak dotychczasowych wypowiedzi przedstawicieli rządu oraz Komisji można mieć nadzieję, że Polska zostanie potraktowana łaskawie – komentuje Marcin Luziński, ekonomista Santander Bank Polska. – Głównie ze względu na większe wydatki zbrojeniowe, które istotnie dokładają się do większego deficytu – wyjaśnia.
– Nie znamy jeszcze listy szczegółowych zaleceń KE w zakresie polityki fiskalnej, ale zakładamy, że nie będą one wymuszały gwałtownego procesu konsolidacji po stronie finansów publicznych – ocenia też Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Biura Analiza Makroekonomicznych w PKO BP.