– Rozważamy rezygnację z usługi dotyczącej roznoszenia druków bezadresowych. Jest ona dla nas nierentowna – mówi „Rz” Andrzej Polakowski, dyrektor generalny Poczty Polskiej. Poczta do dystrybucji druków zatrudnia głównie firmy zewnętrzne. Listonosze kilka lat temu zbuntowali się przeciwko roznoszeniu ciężkich ulotek. Jednak coraz częściej klienci zgłaszają się do podwykonawców Poczty i bezpośrednio z nimi podpisują umowy.
Rynek przesyłek bezadresowych wart jest ok. 180 mln zł, z czego 120 mln zł przypada na klientów sieciowych rozsyłających gazetki reklamowe czy katalogi, a pozostałe 60 mln zł wypracowują na rynkach lokalnych małe firmy.
Jak podaje Urząd Komunikacji Elektronicznej, w 2008 r. oprócz Poczty dystrybucją ulotek bezadresowych zajmowało się 17 niepublicznych operatorów pocztowych. Jeszcze dwa lata temu Poczta miała prawie 30 proc. rynku, teraz ok. 14 proc. – W 2008 r. 85,8 proc. rynku druków bezadresowych opanowali operatorzy niepubliczni – mówi Piotr Dziubak, rzecznik UKE. Dodaje, że taka działalność może być prowadzona bez wpisu do rejestru operatorów pocztowych, więc UKE nie ma pełnych danych i udział Poczty może być mniejszy.
Marcin Gurda, prezes firmy I.D. Marketing, lidera kolportażu druków bezadresowych (ponad miliard druków rocznie), uważa za mało prawdopodobne, by Poczta zaprzestała świadczenia tej usługi. – Sądzę, że na razie nie będzie jej traktować priorytetowo, ale z czasem, np. po liberalizacji rynku, zacznie bardziej rynkowo podchodzić do swojej działalności – mówi. Przypomina, że kilka lat temu Poczta w podobny sposób oddała rynek usług kurierskich.
– Pomysł Poczty jest zaskakujący, bo rynek druków bezadresowych, obok rynku usług kurierskich, notuje corocznie bardzo wysokie zwyżki – mówi Karol Krzywicki, dyrektor Departamentu Rynku Pocztowego UKE.