Kolejna wojna handlowa

Obniżki na cały asortyment lub wybrane kategorie – tak sieci walczą ze spowolnieniem i spadkiem obrotów. To dopiero początek ostrego boju o klientów

Publikacja: 12.10.2012 03:01

Kolejna wojna handlowa

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Pierwszy karty odkrył Lidl, który już we wrześniu zaskoczył konkurencję nową akcją promocyjną. Przez tydzień ceny – poza nielicznymi kategoriami, jak alkohol czy papierosy – były obniżone o 10 proc. Anna Biskup z firmy Lidl podała, że promocja spotkała się z dużym zainteresowaniem klientów i firma chce realizować kolejne  akcje prokonsumenckie w różnych formach.

– Szok był spory, skoro firma i tak nieźle radząca sobie z coraz trudniejszą sytuacją na rynku decyduje się na taki krok – mówi przedstawiciel jednej z sieci. – A to dopiero początek, ponieważ zbliża się sezon świąteczny, kiedy – choć klienci kupują więcej, to częściej szukają niższych cen. Firmy będą zmuszone do ich obniżenia – dodaje.

Tym tropem poszła sieć POLOmarket, która pod koniec września na weekend obniżyła ceny mięsa i wędlin o 20 proc. Także nie informuje, jak przełożyło się to na wzrost obrotów czy liczbę klientów.

– W sytuacji zagrożenia recesją to naturalny ruch, a o klienta najłatwiej walczyć jest ceną – mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. – W tej sytuacji najłatwiej jest prowadzić tego typu akcje sieciom dyskontowym z racji stosunkowo ograniczonego asortymentu – dodaje.

Spowolnienie w branży handlowej jest już faktem i od kilku miesięcy firmy zmagają się nie tyle ze spadkiem liczby klientów, ile obniżaniem średniej kwoty wydawanej na zakupy. – Jest to okresowo nawet kilkanaście procent. Z marży zejść już się nie daje, a dostawcy też czują się znacznie pewniej i nie zgadzają się na następne obniżki – przyznaje kolejna sieć.

Relacje sieci handlowych z producentami zmieniają się już od jakiegoś czasu. Widać istną lawinę pozwów sądowych o zwrot pobieranych przez trzy lata wstecz wszelkiego typu opłat tzw. półkowych. Chodzi o dodatkowe środki za akcje reklamowe, umieszczanie produktów w gazetkach promocyjnych czy w lepszym miejscu na półce.

Dostawcy wolą zrezygnować ze współpracy i otrzymać zwrot pieniędzy, co dodatkowo pogarsza i tak kiepską sytuację sieci. Ich średnia rentowność jest poniżej 2 proc., a ten rok przyniesie obniżenie tego wyniku.

Jednocześnie firmy inwestują w kolejne linie produktów pod marką własną, co pozwala im z jednej strony przyciągnąć klientów niskimi cenami, a z drugiej utrzymać poziom marży. Niedawno nową markę własną wprowadziła do oferty także delikatesowa Alma.

– Obecnie te produkty stanowią już 1,5 proc. obrotów, choć trafiły do sklepów dopiero półtora miesiąca temu – mówi Justyna Zajączkowska, rzecznik sieci. Firma szacuje, że za rok marka Food & Joy może generować już 5 proc. obrotów.

Jednak nawet kiepskie nastroje i niepewne prognozy nie powodują ograniczenia inwestycji, przynajmniej nie wszędzie. Biedronka otworzyła niedawno sklep o numerze 2 tys. i podtrzymuje zapowiedzi, że do 2015 r. będzie mieć ich 3 tys. Niedawno ruszyło też już 11 centrum dystrybucyjne firmy.

Rozwija się też franczyzowa sieć abc, zarządzana przez grupę Eurocash. Ma 5 tys. placówek, a w tym roku powiększyła się o ok. 350. – To właściciel sklepu najlepiej zna swoje otoczenie konkurencyjne i żadna centrala jakiejkolwiek sieci nigdy nie będzie znała lokalnego rynku tak dobrze, jak funkcjonujący w tym otoczeniu przedsiębiorca – mówi Łukasz Chady, kierownik sieci abc.

To właśnie małe sklepy, o ile nie wejdą do większej grupy zakupowej, stają się głównymi ofiarami spowolnienia. Ich liczba spada zresztą już od kilku lat o kilka tysięcy rocznie, nawet gdy w gospodarce panowała doskonała koniunktura. Teraz ta dynamika przyspieszy, ponieważ niezależni handlowcy nie są w stanie rywalizować na ceny z operatorami dużych sieci. Centrale wielkich sieci mogą latami dopłacać do biznesu, nie decydując się na zamykanie deficytowych placówek choćby ze względów prestiżowych. Właściciele małych sklepów takiego komfortu nie mają i w tym oraz w przyszłym roku spodziewana jest kolejna fala upadłości takich firm.

Internet coraz bardziej popularny

Wygląda na to, że najodporniejszym na zawirowania koniunkturalne segmentem rynku handlowego jest e-commerce. Choć tradycyjne sklepy coraz głośniej mówią o spowolnieniu, to w Internecie panują zdecydowanie lepsze nastroje. W tym roku, według wiosennych prognoz, e-rynek ma zyskać niemal 25 proc., a Polacy w Internecie mają wydać już 5,6 mld euro. Jednocześnie branża podkreśla, że wciąż jest wielki potencjał rozwoju. Co prawda w sieci kupuje ponad 70 proc. osób korzystających z Internetu, to jednak w wielu przypadkach są to tylko jednorazowe lub sporadyczne transakcje. Sklepy przyznają, że spowolnienie gospodarcze może im wręcz pomóc, a obroty mogą przekroczyć prognozy. Polacy są wciąż narodem bardzo wrażliwym na ceny i jest to nadal główne kryterium wyboru towarów na zakupach. Dlatego gdy spadają im zarobki lub choćby się tego spodziewają, chętnie szukają tańszych zamienników dotychczas kupowanych produktów czy cenowych okazji. Z jednej strony przed wizytą w tradycyjnym sklepie często porównują ceny z konkurencją i planują, co gdzie kupić. Jednocześnie duża grupa podczas takich zakupów ogląda towary, które później kupuje w Internecie. Zarówno z powodu niższych cen, jak i wygody, którą daje dostawa do domu. Nie oznacza to, że spowolnienie zupełnie omija branżę. Już wcześniej ostra konkurencja jeszcze przybiera na sile. Wszystkie sklepy długo takiej rywalizacji na obniżanie cen nie wytrzymają i spodziewana od lat konsolidacja branży zdecydowanie przyśpieszy.

Pierwszy karty odkrył Lidl, który już we wrześniu zaskoczył konkurencję nową akcją promocyjną. Przez tydzień ceny – poza nielicznymi kategoriami, jak alkohol czy papierosy – były obniżone o 10 proc. Anna Biskup z firmy Lidl podała, że promocja spotkała się z dużym zainteresowaniem klientów i firma chce realizować kolejne  akcje prokonsumenckie w różnych formach.

– Szok był spory, skoro firma i tak nieźle radząca sobie z coraz trudniejszą sytuacją na rynku decyduje się na taki krok – mówi przedstawiciel jednej z sieci. – A to dopiero początek, ponieważ zbliża się sezon świąteczny, kiedy – choć klienci kupują więcej, to częściej szukają niższych cen. Firmy będą zmuszone do ich obniżenia – dodaje.

Pozostało 87% artykułu
Biznes
Gigant doradztwa coraz bliżej ugody wartej 600 mln dol. Miał przyczynić się do epidemii opioidów
KONFLIKTY ZBROJNE
Amerykańskie rakiety nie przyniosą przełomu
Biznes
Foxconn chce inwestować w Polsce. Tajwańska firma szuka okazji
Biznes
Amerykanie reagują na uszkodzenia podmorskich kabli internetowych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Biznes
Polska AI podbiła Dolinę Krzemową