Manewr z wejściem na giełdę ma pomóc w rozwiązaniu problemów własnościowych Chryslera.
Według szefa spółki Sergio Marchionne koncern będzie kontynuował procedury upubliczniania spółki, mimo że włoski Fiat chciałby docelowo przejąć 100 proc. akcji spółki z Detroit. Nie wiadomo więc, ile akcji najmniejszego z producentów zaliczanych do amerykańskiej Wielkiej Trójki w ogóle pojawi się na rynku wtórnym.
Chrysler należy w 58,5 proc. do Fiata. Pozostałe 41,5 proc. jest własnością należącego do związku zawodowego UAW funduszu Retiree Medical Benefits Trust. Włosi chcieli przejąć kolejnych 9,9 proc. akcji, ale nie mogli dogadać się ze związkowcami w sprawie ceny. Różnica w oszacowaniu całego pakietu wynosiła około 600 milionów dolarów, a sąd w Delaware, do którego zwrócił się Fiat zapowiedział, że całą procedurę uda się zakończyć dopiero w 2015 roku. Tymczasem obu stronom zależy na czasie. Fiat chce przejąć Chryslera, a Retiree Medical Benefits Trust musi spieniężać udziały w spółce aby pokryć koszty opieki medycznej tysięcy emerytowanych związkowców. "Musimy przejść przez ten proces aby ustalić cenę. Niech przemówi rynek" – twierdzi Marchionne.
Zgodnie z procedurami, po zatwierdzeniu IPO przez władze regulacyjne formalną procedurę wyceny spółki przeprowadza jeden z banków inwestycyjnych odpowiedzialnych za jej wprowadzenie na giełdę. Dopiero wówczas inwestorzy poznają cenę akcji.
Chrysler, w odróżnieniu od General Motors pozostawał po ogłoszonym w 2009 roku bankructwie i reorganizacji spółką prywatną. GM wrócił na giełdę w 2010 roku. Trzeciemu z Wielkiej Trójki Fordowi udało się uniknąć bankructwa i przymusowej przerwy w giełdowych notowaniach.