Sekretarzem generalnym NATO był pan do końca września 2014 r. Na początku owego miesiąca odbył się szczyt liderów państw sojuszu w Walii, gdzie kraje członkowskie zobowiązały się, że będą wydawać co najmniej 2 proc. PKB na obronność. W 2024 r. zaledwie 23 z 32 członków osiągnęło ten pułap. Jak pan to skomentuje?
To żenujące. Wszyscy sojusznicy podpisali się pod tym, że zrealizują to zobowiązanie w ciągu dziesięciu lat. Fakt, że dziewięć krajów wciąż tego nie zrobiło, jest tym bardziej wstydliwy, że mieliśmy już dwa dzwonki alarmowe. Najpierw Putin zaatakował w 2014 r., później w 2022 r. One powinny były wywołać drastyczne zwiększenie wydatków na obronność. Teraz ta poprzeczka zawieszona jest znacznie wyżej – 2 proc. PKB na obronność już nie wystarczy. Bardziej adekwatne jest 4 proc. PKB, czyli podwojenie europejskich wydatków na obronność.
Naprawdę pan oczekuje, że na czerwcowym szczycie NATO w Hadze państwa członkowskie przyjmą zobowiązanie, by wydawać 4 proc. PKB na obronność?
Nie wykluczam tego. Zapewne będzie to rozłożone na etapy, np. najpierw 3 proc., potem 3,5 proc. i docelowo 4 proc., ale jestem przekonany, że pojawią się 4 proc. PKB. Niektóre państwa, jak Polska, już są na tym poziomie i zaznaczę, że USA nie są. Mówiąc o liczbach, musimy sobie zadać pytanie: jakiego uzbrojenia potrzebujemy, by odeprzeć rosyjską agresję. Jak wiemy, czego potrzebujemy, to wiadomo, ile to kosztuje. I dlatego moja kalkulacja jest taka, że powinniśmy wydawać ok. 4 proc. PKB. Niestety, dziś rosyjska gospodarka jest przestawiona na tryb wojenny. Putin znów uzbroił Rosję. Rosja wydaje na obronność mniej więcej tyle, ile cała Europa.
Czytaj więcej
Dziś w Paryżu spotkają się liderzy polityczni m.in. Polski, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Brak konkretnej deklaracji o zwiększeniu wydatków na obronność będzie porażką. Na stole są m.in. poluzowanie unijnych zasad fiskalnych i utworzenie specjalnego banku.
Ile czasu Europie zajmie dojście do poziomu wydatków, o którym pan mówi?
Trudno powiedzieć, ponieważ niektóre kraje są w trudnej sytuacji finansowej. Np. deficyt budżetowy Francji to obecnie 6 proc. PKB. Niektóre z południowych krajów nie przykładają się do wydatków na obronność.
Rozumiem, że krytykuje pan Hiszpanię i Włochy.
Naprawdę wstyd patrzeć na to, jak mało Hiszpania wydaje na obronność. To najmniej w NATO, a to duży kraj, który mógłby się zaangażować znacznie bardziej. Tak czy inaczej, potrzebujemy w Unii Europejskiej bardziej elastycznych zasad, jeśli chodzi o wliczanie wydatków na obronność w dług i uruchamianie przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu. W moim przekonaniu potrzebujemy też wspólnego unijnego zaciągnięcia długu, tak jak to zrobiliśmy w czasie pandemii koronawirusa. Zazwyczaj byłem fiskalnym jastrzębiem, ale teraz musimy mieć jeden cel: pokonać Putina. Wszystko inne jest mniej istotne, jeśli Putin wygra w Ukrainie. W Europie musimy pokazać zdolność i wolę do obrony właśnie poprzez zwiększenie naszych wydatków na ten cel. Wiem, że niektóre kraje będą miały problemy finansowe. Ale powtórzę: jeśli Putin nas zaatakuje, to problemy finansowe staną się mało istotne.