Choć do rozpoczęcia kolejnej kadencji Donalda Trumpa jako prezydenta Stanów Zjednoczonych został jeszcze ponad tydzień, to jego „ekscentryczne” wypowiedzi już teraz nie schodzą z czołówek gazet i portali internetowych. Tak więc możemy posłuchać o tym, jak to Kanada powinna zostać 51. stanem USA, jak to Dania powinna odsprzedać Waszyngtonowi Grenlandię, a Zatoka Meksykańska powinna stać się Zatoką Amerykańską.
W tym oceanie propozycji nieroztropnych łatwo przegapić wyspy rozsądku, nad którymi zdecydowanie warto się pochylić. Jedną z nich jest wtorkowa wypowiedź Trumpa, w której stwierdził, że kraje europejskie powinny wydawać znacznie więcej na obronność, że powinno to być 5 proc. PKB, a nie 2 proc. tak jak obecnie. Akurat w tym obszarze amerykański polityk jest, jak na siebie, wyjątkowo konsekwentny – w bardzo podobnym tonie wypowiadał się także podczas swojej pierwszej kadencji. Z tym że wówczas tę poprzeczkę zawieszał nieco niżej i zadowalał się 2 proc. PKB na obronność.
Koniec europejskiej jazdy na gapę
Donald Trump ma rację – kraje europejskie będące członkami sojuszu północnoatlantyckiego od lat zdecydowanie za mało wydają na swoją obronność i w zbyt dużym stopniu polegają na amerykańskich zdolnościach militarnych. To, co teraz mówi prezydent elekt, można było usłyszeć od przedstawicieli administracji amerykańskiej już podczas prezydentury Baracka Obamy kilkanaście lat temu. Europejczycy przez lata wydawali mało, bo wiedzieli, że mogą sobie na to pozwolić – nasz sojusznik, Ameryka, wydawał przecież dużo i nam pomagał. Tę dysproporcję między Stanami Zjednoczonymi widać na wielu płaszczyznach. Choćby w tym, że nominalnie amerykańskie wydatki na obronność wciąż są prawie dwa razy większe niż wszystkich europejskich sojuszników NATO i Kanady. Doskonałym przykładem jest pomoc militarna Ukrainie, która w przeważającej mierze, szczególnie jeśli chodzi o dostawy kluczowej amunicji, opiera się właśnie na Stanach Zjednoczonych. Bez wsparcia Waszyngtonu w rozpoznaniu satelitarnym sytuacja obrońców byłaby nieporównywalnie gorsza.
Czytaj więcej
Targi zbrojeniowe w Kielcach pokazują, że szczyt wielkich zakupów uzbrojenia chyba już za nami. Ale małych problemów do rozwiązania wciąż jest mnóstwo.