Tak wynika z informacji, którą posłowie z podkomisji do spraw ochrony zdrowia usłyszeli od resortu zdrowia. Porównano w niej sytuację z września tego roku do września ubiegłego. Na 501 kolejek lista oczekujących pacjentów na wizytę wzrosła w 279 w przypadku kolejek pilnych i 55 kolejek stabilnych.
Szybciej zwiększa się liczba czekających „pilnych” niż „stabilnych” pacjentów
W przypadku tych pierwszych czeka o 362 tys. więcej pacjentów, a w drugich o 143 tys. pacjentów więcej. Nie można jednak powiedzieć, że w kolejce ustawiło się w ciągu roku o pół miliona więcej ubezpieczonych, bo jedna osoba może być zapisana do kilku specjalistów. Najmocniej zwiększyła się liczba oczekujących – pilnych do fizykoterapeutów: o 195 tys. osób. Dłuższe są także kolejki do ortopedów. Więcej osób (bez wskazania pilne) czeka także do fizjoterapeutów, na badanie kolonoskopii czy gastroskopii. Oczekujących jest więcej, konsekwencją jest dłuższy czas oczekiwania na wizytę – w ciągu roku wzrósł w 244 kolejkach. Z informacji resortu wynika także, że są specjalizacje (np. do lekarza rehabilitanta) w których zapisanych jest mniej osób niż rok wcześniej.
Czytaj więcej
Posłowie rozpoczęli rozpatrywanie projektu przewidującego częściową depenalizację przerywania ciąży za zgodą kobiety oraz dekryminalizację pomocy w samodzielnej aborcji. Padło wiele mocnych słów.
Kolejki rosną, bo jak wynika z informacji MZ wciąż nowi pacjenci stanowią tylko kilkanaście procent i dzieje się tak pomimo zwiększenia liczby świadczeń.
Zamknięte odziały, bo brakuje lekarzy, a nie pieniędzy
Wcześniej przed posiedzeniem podkomisji obradowała cała sejmowa komisja zdrowia. Posłowie opozycji zwołali ją, bo chcieli od resortu zdrowia usłyszeć informację na temat „ograniczeń w realizacji świadczeń opieki zdrowotnej wynikających z sytuacji finansowej w systemie ochrony zdrowia". Ministerstwo ją przygotowało i przedstawiło, lecz opozycja ją na posiedzeniu skrytykowała. Z danych resortu wynika, że w tym roku 91 podmiotów leczniczych wstrzymało udzielanie świadczeń, ale głównie działo się to z powodu braku personelu (w przypadku 62 oddziałów). Kolejnymi przyczynami była powódź (16 oddziałów) oraz remonty. Tak poinformował Jerzy Szafranowicz, wiceminister zdrowia.