Szef rządu zapowiedział, że chce opodatkować firmy energetyczne. Jedną z opcji ma być podatek od zysków nadzwyczajnych nakładany na te spółki gazowe i energetyczne, które mają bardzo wysokie zyski. – Najbliższe miesiące przyniosą rozstrzygnięcie – zapowiedział premier. Jednak podległe mu ministerstwa Finansów i Skarbu Państwa nie komentują sprawy. Resort finansów odesłał nas do wykazu prac legislacyjnych, gdzie taki projekt nie figuruje.
Czy to oznacza, że rząd takich prac jeszcze nie rozpoczął? Zapytaliśmy o to rzecznika rządu, który jednak do momentu zamknięcia gazety nie odpowiedział. Podmioty, które zapytaliśmy o stanowisko ws. nowego podatku – a więc PKN Orlen, PGE, Azoty, PGNiG, Tauron, Eneę i Lotos – z bardzo dużą rezerwą pochodzą do komentowania sprawy. Mówią, że analizują wszelkie zobowiązania publicznoprawne, zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami. Podkreślają, że decyzje o ewentualnym nałożeniu dodatkowych obciążeń podatkowych są w gestii ustawodawcy.
Ostrożnie z daniną
W opinii Michała Kozaka, analityka DM Trigon, patrząc na wyniki Grupy Azoty – niezależnie od wysokich cen gazu – jest przestrzeń do tego, aby wyniki spółki były wyższe rok do roku. Choć ostatnie tygodnie wskazują na istotne obniżenie marż modelowych. – Efekt „nadwyżkowych wyników” powinien być widoczny. Może pojawić się pokusa opodatkowania spółki nawozowej. Nie wyobrażam sobie, że podatek ten dotyczyłby innych okresów niż tegoroczny lub co najwyżej jeszcze przyszłoroczny. Wszystko zależy od cen gazu. Obecnie ten surowiec kosztuje na rynku spot 170 euro za MWh, a ceny nawozów spadły w sezonie. Marże Azotów więc także obecnie spadają – mówi analityk.
W przypadku PGNiG do momentu, kiedy klienci będą płacić za gaz i spółkę będzie stać na finansowanie kapitału obrotowego, koncern nie powinien mieć problemów z potencjalnym podatkiem. Zdaniem eksperta EBITDA powinna być wyższa w tym roku, ale za szybko wprowadzony podatek może przełożyć się na problemy płynnościowe PGNiG.