Uwagę Niemców skupia na sobie właściciel stoczni, azjatycka grupa Genting należąca do Lim Kok Thaya, miliardera z Malezji. Wytykają mu, że nie dał stoczni wsparcia koniecznego, by mogła dostać kredyty i dofinansowanie z budżetu federalnego i landowego.
– Jako rząd federalny, uruchomiliśmy wszystkie środki w celu uniknięcia niewypłacalności stoczni MV. Właściciele odrzucili jednak tę ofertę pomocy i ogłoszenie niewypłacalności jest tego konsekwencją – komentuje minister ds. gospodarki Robert Habeck.
Czytaj więcej
Pandemia podcięła popyt na wielkie i kosztowne statki wycieczkowe, pozbawiając pracy rzesze stoczniowców ze wschodnich Niemiec.
Łączna suma wsparcia miała wynieść 600 mln euro, podaje gazeta „Handelsblatt". Z tego 60 mln euro miał wyłożyć Lim Kok Thay. Oznajmił jednak, że pieniędzy nie ma.
Według mediów zza Odry problemy stoczni są znacznie bardziej skomplikowane i niezwiązane wyłącznie z tajemniczym miliarderem, nazywanym „królem kasyn" Azji Południowo-Wschodniej. Gdy Genting w 2016 r. przejmował MV Werften, było to wszystkim na rękę. Stocznie mogły liczyć na duże zlecenia na budowę wycieczkowców. Parę lat temu, gdy rejsy stały się hitem sektora turystycznego (i przez to bardziej masowe), budowa takich statków była dla MV Werften, ale i dla innych niemieckich stoczni, dochodowym biznesem. Genting miał to usprawnić, bo to Azja jest największym rynkiem zbytu dla statków rejsowych z Niemiec.