[i]Dominik Kolorz[/i]
Od dłuższego już czasu słyszymy, że górnictwo powinno zainwestować w nadchodzących kilku latach ok. 20 mld zł, by zachować obecny poziom produkcji, zwiększyć efektywność oraz bezpieczeństwo. I kiedy pada pytanie skąd wziąć takie pieniądze najczęściej pada odpowiedź: z giełdy. Ale kiedy zaczniemy liczyć realne wpływy z giełdy wyjdzie na to, że jest to niewielka część ogromnych potrzeb. Jastrzębska Spółka Węglowa chce pozyskać z giełdy ok. 3,5 mld zł, zakładając, że Skarb Państwa zachowa kontrolę nad spółką. Jednak tylko ok. 1,5 mld zł z powyższej kwoty JSW może przeznaczyć na inwestycje, reszta trafi do budżetu państwa. Tyle bowiem spółka uzyska środków z tytułu podwyższenia kapitału. Ile sam Skarb Państwa zyska na sprzedaży swoich akcji na skutek upublicznienia akcji JSW nie wiadomo, bowiem minister skarbu Aleksander Grad stwierdził niedawno, że nie ma jeszcze decyzji, jaki pakiet akcji Skarb Państwa sprzeda w ofercie publicznej. Kwota 3,5 mld zł o których publicznie wypowiada się prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej to zwykłe gdybanie, oparte na bardzo szacunkowej, wstępnej wycenie wartości 49 proc. akcji spółki. Reszta, 51 proc. zgodnie z rządową strategią górnictwa węgla kamiennego musi pozostać w dyspozycji Skarbu Państwa.
Ale czy na pewno? Doświadczenia z prywatyzacją lubelskiej „Bogdanki” podpowiadają, że nic co jest gwarantowane przez rząd Donalda Tuska nie jest gwarancją. Strategia to wszak dokument rządowy, a nie ustawa. Zawsze ją można zmienić, z pominięciem strony społecznej.
Jest pewnym truizmem mówienie, że górnictwo potrzebuje środków na inwestycje. Oczywiście, że potrzebuje. Pytanie tylko, czy warto sięgać po środki z giełdy za cenę utraty kontroli Państwa nad strategicznym sektorem, jakim jest górnictwo węgla kamiennego. Zwolennicy prywatyzacji przywołują przykład „Bogdanki”, której debiut giełdowy nie tylko nie zaszkodził, ale i pomógł w rozwoju. 526 mln zł, które spółka uzyskała z emisji akcji pozwoliły śmielej patrzyć w przyszłość, przybliżając znacząco moment uruchomienia wydobycia węgla z nowego Pola Stefanów. Jednak decyzja ministra skarbu o sprzedaży pakietu kontrolnego „Bogdanki” (co nastąpiło zaledwie kilka miesięcy po debiucie na GPW) każe też inaczej spojrzeć na proces prywatyzacji. Kopalnia będąca ważnym ogniwem w polityce energetycznej Państwa stała się z dnia na dzień przedmiotem transakcji giełdowych, jak każda inna spółka.
I nie trzeba było długo czekać na związane z tym reperkusje. Próba wrogiego przejęcia przez czeski NWR została odparta. Otwarte fundusze emerytalne, które są właścicielami kopalni nie skusiły się przy pierwszym wezwaniu. Podkreślam, pierwszym, bo nie ulega wątpliwości, że NWR podejmie kolejne próby. Pytanie co zrobią OFE, po tym jak rząd zdecydował się na zmiany w systemie emerytalnym? Jak wiadomo OFE będą otrzymywać 2,3 proc. składek zamiast 7,3 proc. W zamian rząd ma się zgodzić na większą swobodę w inwestowaniu środków. Ma uzyskać także możliwość wykorzystywania instrumentów i praw pochodnych, czyli popularnych opcji. To oznacza, że w ich interesie będzie nieustanny przepływ pieniądza. OFE będzie stawiało też na bardziej agresywną politykę inwestycyjną niż dotychczas. To powinno napawać pewną refleksją ministra skarbu, ale ten liczy już dni i godziny do debiutu giełdowego Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Gdyby tak nie było czy kazałby sobie raportować przygotowania prywatyzacyjne zarządu JSW?