Warszawska giełda wciąż jest średniej wielkości rynkiem, który nieustannie rośnie. Nie jest już może tak ekscytujący jak w 1997 r., ale nie jest też jeszcze dojrzały, jest nastolatkiem – ocenia Alexander Elder, autor książki „Zawód inwestor giełdowy" należącej do kanonu giełdowych lektur.
Według niego także na innych giełdach świata trwająca od marca 2009 r. hossa jest daleka od zakończenia. – Indeksy giełdowe są na najwyższym poziomie od dwóch lat, ale wielu graczy wciąż nie bierze w tym wzroście udziału. Dla mnie jest to znak, że rynek byka się jeszcze nie skończył. Przeciwnie, jest to dopiero jego późna wiosna, ale jeszcze nie lato. Hossa dobiegnie końca, gdy wszyscy będą zadowoleni – tłumaczy.
Rynku byka nie będzie natomiast w stanie przerwać planowane na czerwiec zakończenie ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej w USA, czyli skupu obligacji skarbowych przez tamtejszy bank centralny. Wielu analityków ma obawy, że to właśnie ten program napędzał w ostatnich miesiącach zwyżki na giełdzie, a jego kres będzie oznaczał korektę.
Ale Elder odradza krótkoterminowe inwestowanie za granicą. – Inwestowanie jest niełatwym zajęciem, które wymaga czujności. Nie mogę inwestować na rynkach, które funkcjonują w czasie, gdy ja śpię – tłumaczy.
– Inwestorzy wciąż robią te same błędy, tylko szybciej niż dawniej – dodaje autor giełdowe bestsellera. Jakie? Traktują inwestowanie jak hazard, nie planują swoich transakcji i nie prowadzą ich rejestru, są oderwani od innych ludzi, przez co niczego się od nich nie uczą. Ale zdaniem Eldera błędy relatywnie rzadziej popełniają kobiety. – Według mnie odsetek inwestorów odnoszących sukcesy jest wśród kobiet wyższy. Wynika to z tego, że są one mniej aroganckie, a arogancja jest w handlu akcjami zabójcza – tłumaczy.