CSR to już nie tylko miły dodatek

Dzisiaj oczekuje się, że społeczna odpowiedzialność będzie integralną częścią operacji biznesowych – zwraca uwagę Fiona Watson, senior director w Światowej Radzie Biznesu na rzecz Zrównoważonego Rozwoju (WBCSD).

Publikacja: 14.03.2024 12:00

CSR to już nie tylko miły dodatek

Foto: mat. Pras.

Pisząc od lat o odpowiedzialnym biznesie, dostrzegam wyraźną różnicę między czasami, gdy dyskutowano o tym w kontekście CSR, a obecną „erą ESG”. Dzisiaj ta kwestia jest traktowana dużo bardziej poważnie – już nie jako domena działów PR czy CSR, ale temat ważny dla zarządów. Czy za tą zmianą podejścia firm stoją głównie regulacje prawne?

Na szczęście nie tylko one. W ostatnich 15–20 latach przybywało dobrowolnych inicjatyw i standardów, a część z nich była wdrażana przez firmy na całym świecie. Najbardziej uznana jest chyba inicjatywa TCFD (the Task Force for Climate Related Financial Disclosures), której zalecenia ułatwiają szacowanie i zarządzanie ryzykiem klimatycznym. Trzeba jednak przyznać, że te dobrowolne zasady i standardy miały ograniczony zasięg. Wdrażała je tylko część firm, a nawet w tej społeczności odpowiedzialnych przedsiębiorstw, widać było dość niejednolite podejście do tych zasad. Tym, co spowodowało wyraźną zmianę, była rzeczywistość wokół nas. Z jednej strony analizy naukowe pokazywały coraz bardziej alarmujące prognozy dla naszego świata. Z drugiej – ludzie zaczęli wokół siebie dostrzegać objawy tych zagrożeń. Coraz częściej doświadczamy ekstremalnych zjawisk pogodowych i na co dzień widzimy, jak zmiany klimatu wpływają na nasze życie. Rośnie więc społeczna świadomość, że swoimi działaniami ludzkość przekracza kolejne granice wytrzymałości naszej planety. Według badań zespołu Johana Rockströma, dyrektora Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu, które dotyczą modelu granic planetarnych, w skali globalnej przekraczamy już sześć z dziewięciu granic wytrzymałości ziemskiego systemu. Tak więc naukowcy, wyniki badań, a co najważniejsze, nasze własne doświadczenia, pokazują nam konieczność zmian.

Foto: rp.pl

Biznes ją też dostrzega?

Tak, tę rosnąca świadomość widać również w biznesie. Zresztą nie po raz pierwszy, bo rekomendacje TCFD były inicjatywą banków inwestycyjnych, które po kryzysie finansowym stały się dużo bardziej świadome różnych aspektów ryzyka systemowego. Było to powodem opracowania wytycznych TCFD, które poparli też ubezpieczyciele i pozostałe instytucje finansowe. I podobnie jak wówczas, także teraz zarówno opinia publiczna, jak i regulatorzy są coraz bardziej świadomi systemowego ryzyka. W rezultacie w ostatnich trzech–czterech latach byliśmy świadkami polityczno-regulacyjnej zgodności co do potrzeby wprowadzenia obowiązkowych standardów działania, co doprowadziło do takich regulacji, jak dyrektywa CSRD. Mamy zasadę SEC, która została ostatecznie wdrożona w marcu, mamy Radę Międzynarodowych Standardów Zrównoważonego Rozwoju (ISSB), która wydała dwa standardy ujawniania zrównoważonego rozwoju, S 1 i S2. Ten globalny ruch w kierunku obowiązkowych standardów raportowania sprawił, że zaczęło to być ważną kwestią dla dyrektorów finansowych, prezesów i całych zarządów spółek. Nie jest to już tylko zagadnienie dotyczące reputacji firmy czy też dodatek do jej strategii. Dzisiaj standardy zrównoważonego rozwoju są już traktowanejako podstawa prowadzenia biznesu. Jest więc kluczowe, by zarządy, rady nadzorcze, a w zasadzie każdy, kto pracuje w biznesie, rozumiał, że w krótkiej, średniej, a także w długiej perspektywie niezmiernie ważna jest zdolność do mierzenia i strategicznego zarządzania związanymi z tym ryzykami i możliwościami. Na tym polega dobry biznes. Jeśli więc nawet wymogi dotyczące raportowania są często traktowane jako koszt, to dzięki nim wkraczamy w nową erę bardziej wszechstronnej odporności biznesowej w warunkach zmieniającego się świata.

Czy ta nowa era oznacza, że minęły czasy poprzedniego modelu CSR, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu, gdy część firm z własnej inicjatywy dbała o etyki w biznesie, chciała robić coś dobrego dla otoczenia. Czy dzisiaj, gdy biznes koncentruje się na standardach raportowania, spełnianiu kolejnych regulacji, jest jeszcze miejsce na dawny CSR , czy – jak twierdzą niektórzy – CSR już umarł?

Na pewno nie umarł, ale zmienia się kontekst i motywacje do angażowania się w tradycyjny CSR. To także kwestia oczekiwań wobec firm, a ogólne oczekiwania wobec biznesu są obecnie takie, że będzie on strukturalnie i systemowo oceniał swój całościowy wpływ na otoczenie, zarządzał nim i pracował nad jego łagodzeniem. Historycznie część firm traktowała CSR jako miły dodatek; skoro mamy jakieś wolne środki, to możemy zrobić coś dobrego. Wprawdzie nie ma to związku z naszym biznesem, ale jest pożyteczne, a także dobrze oceniane przez właścicieli, jak np. wsparcie domów dziecka. Jednak dzisiaj oczekuje się, że społeczna odpowiedzialność będzie integralną częścią operacji biznesowych. W rezultacie jej kontekst i stojące za nią motywacje są już odmienne. Firmy powinny teraz bardzo jasno i strategicznie myśleć o swoim wpływie na otoczenie, o swoich możliwościach i czynnikach ryzyka, a następnie starać się je łagodzić i nimi zarządzać. W rezultacie motywacje stojące za CSR są dużo bardziej zintegrowane z korporacyjną strategią firm. Miejmy zatem nadzieję, że wyniki tych działań będą jeszcze bardziej przekonujące niż w epoce dobrowolnych inicjatyw CSR. Teraz od zarządów firm będzie wymagane, by uznały swój negatywny wpływ na świat i by – pod naciskiem interesariuszy, w tym inwestorów – wykazały, że całościowo zarządzają swoim wpływem na otoczenie. W rezultacie CSR stanie się częścią strategii, a nie czymś, co jest tylko dobrowolną aktywnością ad hoc, która ma niewiele,wspólnego ze strategią firmy. Jestem więc pełna optymizmu, że – nawet jeśli nie od razu – to stopniowo będziemy zmierzać w stronę systemowo odpowiedzialnych działań biznesu, które będą miały pozytywny wpływ na większą część społeczeństwa niż te nieliczne korporacyjne strategie, które w przeszłości finansowały CSR.

Widzimy też różnicę w samej debacie o ESG w porównaniu z CSR. Inicjatywy CSR czy nagłaśnianą przez firmy filantropię traktowano niekiedy jako sposób na „przykrycie” jakichś mniej pozytywnych aspektów prowadzenia biznesu, jako green czy socialwashing, co w obecnych warunkach będzie chyba coraz trudniejsze?

Też mam taką nadzieję, tym bardziej że widać spadek tolerancji na tego typu działania. Konsumenci nie są naiwni. Co więcej, zarówno dyrektywa CSRD, jak też inne obowiązkowe wymogi dotyczące ujawniania informacji niefinansowych powinny powstrzymać erozję zaufania do instytucji, w tym szczególnie do przedsiębiorstw, które mają coraz większą rolę w naszym życiu. Prywatne firmy zapewniają około 80 proc. miejsc pracy na świecie i w coraz większym stopniu polegamy na nich w opiece medycznej, w edukacji, w przychodach podatkowych, a także w sponsoringu i filantropii. Jednocześnie podczas gdy prywatne korporacje stają się integralną częścią naszego życia, to zagrożona jest społeczna akceptacja dla ich działań. Według mnie oznaką tego wyzwania są greenwashing czy greenhushing (gdy firmy unikają nagłaśniania swoich działań na rzecz środowiska – przyp.red) Dlatego też tak ważne jest, by kierować firmy w stronę solidnego, trwałego ESG, gdy zarządzanie związanymi z tym ryzykami i szansami jest częścią strategii firm. Dlatego tak ważna jest dyrektywa CSRD z zawartą tam zasadą podwójnej istotności, która jest ogromną szansą na utrzymanie społecznej akceptacji dla biznesu.

Jednak Edelman Trust Barometer pokazuje rosnące zaufanie do biznesu – znacznie wyższe niż w przypadku polityków czy mediów.

Pomijając krytycyzm wobec metodologii tego badania, ten dobry wynik biznesu to w mniejszym stopniu zasługa tego, co ludzie sądzą o korporacjach, a raczej efekt tego, co sądzą o polityce i zachowaniu polityków. Jednak trzeba też pamiętać, że biznes to zbiór ludzi. Wprawdzie mówimy o firmach jako o oddzielnych bytach prawnych, którymi oczywiście są, ale te firmy tworzą ludzie. I wiem z mojego doświadczenia w pracy w prywatnym biznesie, że każda firma jest zbiorem ludzkich przedsiębiorstw. Jeśli więc mamy – co jest bardzo ważne – wspierającą strukturę właścicielską, silną radę nadzorczą i zarząd przygotowany do podejmowania zdecydowanych decyzji, to mogą oni zrobić bardzo dużo dobrego. Mają siłę i wpływy, by wprowadzać pozytywne zmiany w sposób często nieosiągalny dla polityków.

Obok silnej presji regulacyjnej związanej m.in. z ambitnymi celami ograniczenia emisji CO2 widzimy przejawy sprzeciwu i presję na wycofanie się ze zbyt szybkich i radyklanych zmian. W Europie mamy falę protestów rolników przeciw zasadom Zielonego Ładu, opór kilku państw opóźnia wprowadzenie dyrektywy w sprawie należytej staranności (CSDDD), a w USA 18 stanów zbuntowało się przeciw raportowaniu ESG. Czy więc zwrot w stronę ESG może być zagrożony?

Ja również obserwuję te tendencje i jestem nimi bardzo zaniepokojona na kilku poziomach. Niezależnie od samego terminu ESG, za którym nie przepadam, nie jest to koncepcja oderwana od rzeczywistości. ESG ma fundamentalne znaczenie dla naszej odporności i zdolności do utrzymania całego systemu społecznego i gospodarczego. To kwestia rozpoznania ryzyk i możliwości, przed którymi stoimy my jako społeczeństwo i przed którymi stoją firmy. Jeśli więc ktokolwiek sądzi, że te kwestie można pominąć i usunąć z naszych relacji społecznych, to sam się oszukuje. Jest to też bardzo niebezpieczne w sytuacji, gdy jak najszybciej musimy wprowadzić nowy język w ocenie wyników biznesowych i odpowiedzialności. Tylko w ten sposób można uzyskać rzetelne dane dotyczące kosztów i ryzyk działalności firm. Nie ma czasu na zwłokę, bo tak naprawdę najbardziej kosztowne jest teraz ryzyko bezczynności. Często przypominam metaforę Johana Rockströma, który mówi o naszej „chorej Ziemi”. Rozszerzając tę metaforę, można stwierdzić, że ta choroba trwa już od dłuższego czasu, a wprowadzane obecnie regulacje są częścią planu jej leczenia. Jest więc dla nas oczywiste, że trzeba pomóc przywrócić planetę do bardziej zrównoważonego stanu, w którym będziemy mogli lepiej żyć. Można to porównać z pacjentem, który od 20 lat słyszy na kolejnych wizytach u lekarza, że jego stan się pogarsza, co oznacza, że leczenie będzie coraz trudniejsze. A nam bardzo dużo czasu zajęło uświadomienie sobie, że musimy przeciwdziałać zmianom klimatycznym. Zwlekaliśmy z tym tak długo, aż „leczenie” stało się bardzo trudne.

I kosztowne, bo koszty transformacji energetycznej idą w biliony…

Tak, kosztowne, ale jeszcze większy będzie koszt nicnierobienia, co bardzo często jest pomijane w tych dyskusjach przez polityków czy liderów biznesu, którzy działają w krótkiej perspektywie cyklu wyborczego, inwestycyjnego albo rocznych czy kwartalnych wyników. W warunkach krótkoterminowego myślenia bardzo trudno jest rozwiązywać długoterminowy problem. W dodatku robimy to w niesprzyjających warunkach, bez wcześniejszego ustalenia, kto i jak zapłaci za koszt zmian. Bo rzeczywistość jest taka, że nie zapłacą za to bezpośrednio ci, którzy najbardziej skorzystali na nadmiernej eksploatacji zasobów. Musimy więc radykalnie zmienić podejście do finansowania zmian, gdyż w przeciwnym razie ten problem będzie powracał. Widać to na przykładzie rolników, którzy są pełni obaw i złości, bo czują, że płacą za to dużo więcej niż reszta, która będzie korzystać z importu tanich produktów spoza Unii, w tym z krajów, gdzie standardy produkcji są dużo niższe. Mamy więc kwestię równości, sprawiedliwości i wiele obaw. Ta mieszanka wytwarza bardzo toksyczne środowisko, które łatwo mogą wykorzystywać politycy. Widzieliśmy to w przypadku niedawnego wstrzymania głosowania nad dyrektywą CSDDD pod wpływem mniejszościowych ugrupowań politycznych w Niemczech i we Włoszech, które wykorzystały swoją siłę do destabilizacji tego procesu. Jesteśmy tu świadkami politycznego oportunizmu, a także innego niż dotychczas rozgrywania politycznych kart. Musimy więc bardzo uważnie analizować stojące za tym motywacje. Z kolei firmy, zamiast przejmować się zmiennością politycznych wiatrów, powinny przyjrzeć się podstawom swojej działalności i zadbać o takie zarządzanie biznesem, które będzie sprzyjało budowaniu ich długoterminowej wartości i odporności. W ten sposób zapewnimy solidną bazę do pójścia naprzód we wdrażaniu potrzebnych polityk i regulacji.

Fiona Watson jest starszym dyrektorem ds. redefinicji wartości (Senior Director of Redefining Value) i członkiem Extended Leadership Group w Światowej Radzie Biznesu na rzecz Zrównoważonego Rozwoju (WBCSD). Ta pozarządowa organizacja zrzesza 225 czołowych firm tworzących globalną społeczność, której zależy na przyspieszeniu transformacji do bardziej zrównoważonego świata. Tak, by do roku 2050 r. wszyscy ludzie mogli żyć w sposób zrównoważony dla naszej planety. Chcąc to osiągnąć, członkowie WBCSD podejmują działania zmierzające do ograniczenia kryzysu klimatycznego, przywrócenia natury i walczą z nierównością.

Foto: rp.pl

Pisząc od lat o odpowiedzialnym biznesie, dostrzegam wyraźną różnicę między czasami, gdy dyskutowano o tym w kontekście CSR, a obecną „erą ESG”. Dzisiaj ta kwestia jest traktowana dużo bardziej poważnie – już nie jako domena działów PR czy CSR, ale temat ważny dla zarządów. Czy za tą zmianą podejścia firm stoją głównie regulacje prawne?

Na szczęście nie tylko one. W ostatnich 15–20 latach przybywało dobrowolnych inicjatyw i standardów, a część z nich była wdrażana przez firmy na całym świecie. Najbardziej uznana jest chyba inicjatywa TCFD (the Task Force for Climate Related Financial Disclosures), której zalecenia ułatwiają szacowanie i zarządzanie ryzykiem klimatycznym. Trzeba jednak przyznać, że te dobrowolne zasady i standardy miały ograniczony zasięg. Wdrażała je tylko część firm, a nawet w tej społeczności odpowiedzialnych przedsiębiorstw, widać było dość niejednolite podejście do tych zasad. Tym, co spowodowało wyraźną zmianę, była rzeczywistość wokół nas. Z jednej strony analizy naukowe pokazywały coraz bardziej alarmujące prognozy dla naszego świata. Z drugiej – ludzie zaczęli wokół siebie dostrzegać objawy tych zagrożeń. Coraz częściej doświadczamy ekstremalnych zjawisk pogodowych i na co dzień widzimy, jak zmiany klimatu wpływają na nasze życie. Rośnie więc społeczna świadomość, że swoimi działaniami ludzkość przekracza kolejne granice wytrzymałości naszej planety. Według badań zespołu Johana Rockströma, dyrektora Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu, które dotyczą modelu granic planetarnych, w skali globalnej przekraczamy już sześć z dziewięciu granic wytrzymałości ziemskiego systemu. Tak więc naukowcy, wyniki badań, a co najważniejsze, nasze własne doświadczenia, pokazują nam konieczność zmian.

Pozostało 87% artykułu
Biznes odpowiedzialny w Polsce
Biznes ma szansę zbudować kapitalizm interesariuszy
Biznes odpowiedzialny w Polsce
Odpowiedzialne firmy szybko odpowiedziały na nowe wyzwania
Biznes odpowiedzialny w Polsce
Wspólny nacisk regulatorów, liderów i konsumentów
Biznes odpowiedzialny w Polsce
Raportowanie niefinansowe przepustką do rozwoju
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Biznes odpowiedzialny w Polsce
Brak raportowania przestanie się opłacać
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska