Wokół „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”, czyli nowego, flagowego dla rządu PiS programu wsparcia młodych Polaków w zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych, powstało sporo zamieszania. Bo chętni na taką pożyczkę dowiadują się w banku, że jej oprocentowanie wcale nie wynosi 2 proc., a rzeczywiste koszty do poniesienia w całym okresie kredytowania mogą być dwa razy wyższe. Sprawdziliśmy więc, ile tak naprawdę trzeba zapłacić za „Bezpieczny kredyt 2 proc.”.
Nieproste wyliczenia
– Rzeczywiście, oprocentowanie „Bezpiecznego kredytu” jest realnie wyższe niż 2 proc. Nawet na stronie PKO BP pojawia się swoiste ostrzeżenie: „Pamiętaj, że »Bezpieczny kredyt 2 proc.« nie oznacza, że oprocentowanie Twojego kredytu musi wynosić 2 proc.” – przyznaje Wojciech Piesta, ekspert ds. produktów finansowych w rankomat.pl. – Wynika to z zapisów odpowiedniej ustawy o pomocy państwa w oszczędzaniu na cele mieszkaniowe i konstrukcji produktów finansowych w ramach programu „Pierwsze mieszkanie” – wyjaśnia.
Czytaj więcej
W ciągu pierwszych stu dni rządów ogłosimy pakiet ustaw mieszkaniowych – mówi Izabela Leszczyna, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej.
Zgodnie więc z przepisami, jak przypomina Andrzej Wojda, ekspert mFinanse, w okresie stosowania rządowego wsparcia (czyli dopłat do rat) oprocentowanie „Bezpiecznego kredytu” jest stałe i wynosi 2 proc., powiększone o marżę banku. Dopłaty są jednak stosowane tylko przez pierwszych 10 lat, po tym okresie nastąpić ma zmiana warunków – prawdopodobnie kredytodawcom zostanie zaproponowane oprocentowanie zmienne, którego wysokość określą ówczesne warunki rynkowe (na razie zakłada się, że nie zmienią się one znacząco wobec obecnych).