Umowę na finansowanie akcji kredytowej podpisali dziś w Warszawie przedstawiciele GBK, Komisji Europejskiej oraz Kredobanku. Środki mogą popłynąć do mikro, małych i średnich firm ukraińskich już za dwa tygodnie. Ważne, że kredyty będą udzielać także firmom w obszarze największego ryzyka, działającym na obszarze, gdzie dziś trwają walki.
- Często rozmawiamy o odbudowie Ukrainy, czekamy na ten moment, bo to oznacza zwycięstwo – mówi Jacek Szugajew, prezes KredoBank, który podkreśla, że instytucje finansowe widzą potrzebę pomocy firmom w przetrwaniu tego najgorszego okresu, obarczonego najwyższym ryzykiem.
Czytaj więcej
Największy bank w Polsce w II kwartale zarobił 422 mln zł. To powyżej oczekiwań rynkowych, ale aż o 66 proc. mniej niż rok wcześniej.
- Poziom rzeczywistej szkodowości kredytów, szczególnie na terenach, gdzie działania wojenne są najbardziej intensywne, szacujemy na poziomie, który poznamy dopiero, gdy zaczniemy na serio tam pracować, ale nasze uśrednione doświadczenia to szkodowość na poziomie 10 proc – mówi Szugajew, który jest pełen podziwu dla klientów ukraińskich, którzy według jego obserwacji starają się spłacać zobowiązania. - Wtedy, gdy naprawdę musimy zaliczyć kredyt do straconych, to przypadki, gdy został np. zbombardowany zakład, gdy nie ma możliwości szybkiego odtworzenia – mówi szef Kredobanku.
Wsparcie ma pomóc firmom w przetrwaniu najtrudniejszego okresu, co powtarzali zarówno przedstawiciele banków, jak i Komisji Europejskiej, by gdy wojna się skończy – został tam biznes, który będzie mógł odbudowywać kraj. Dzięki pomocy KE, środki trafią też do przedsiębiorców najbliżej frontu. - To są te najtrudniejsze obszary, gdzie mało kto jest w stanie zapewnić finansowanie dla ukraińskich firm – mówił szef ukraińskiego banku.